Nieczęsto słychać o skazaniu lekarza za praktyki zupełnie odwrotne do misji ratowania życia, którą ma obowiązek pełnić. Czy to dlatego, że nie ma takich ludzi i że nikt już nie zabija dzieci przed narodzeniem? Powiem tak: oby.
Nadzieją napawa czwartkowa decyzja Sądu Apelacyjnego w Rybniku, który skazał ginekologa Andrzeja K. na 4,5 roku więzienia i zapłatę 98 700 złotych na rzecz Skarbu Państwa za wykonanie 97 nielegalnych aborcji.
W czasie procesu pacjentki zeznały, iż sam lekarz proponował im aborcję, a w niektórych wypadkach do tego namawiał. Sam Andrzej K. nie przyznaje się do przeprowadzania jakichkolwiek aborcji, choć przyznała się do tego Elżbieta L., pielęgniarka, która mu w tych ?zabiegach? asystowała.
Ta decyzja to dobry trop. Należy ujawniać i ścigać wszystkie zbrodnie skierowane przeciwko najsłabszym. Każdy wyrok ma bowiem charakter ogólno prewencyjny i świadczy o skuteczności prawa, które mówi: „Kto zabija człowieka podlega karze”. Szczególnie jeśli tym, kto zabija jest ten, kto miał przywracać życie.
Z drugiej jednak strony, kiedy mówi się o 97 zabójstwach wyrok 4,5 roku więzienia wydaje się co najmniej groteskowy. Dlaczego uprzywilejowane jest zabijanie niewinnych i bezbronnych? Czy nie jest to czyn popełniony ?w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie? lub ? ze szczególnym okrucieństwem? (patrz art. 148 par 2 Kodeksu karnego)?
Poza tym dlaczego prawo traktuje wybiórczo osoby, które powinno chronić? Dlaczego zabijanie niektórych dzieci jest karane a innych nie? Czy którekolwiek z nich odpowiada za okoliczności swojego poczęcia, stan zdrowia czy „widzi-mi-się” otoczenia?
Legalność aborcji sugeruje nam, że podnoszenie ręki na niewinnego i bezbronnego człowieka jest jakimś „dobrem chronionym”. Tymczasem aborcja, legalna czy nielegalna po prostu zabija.
{flike}
{fcomment}