A jednak, to właśnie najmłodsi stają się ofiarami bezlitosnej ideologii, która nie przyjmuje sprzeciwu, nie zostawia miejsca na pytania, wątpliwości czy niewinny dziecięcy brak zrozumienia. Dzieci są faszerowane lewackimi ideologiami od początku, a kiedy użyją zdrowego rozsądku są karane za to, że powiedzą obiektywną prawdę bez wydumanej refleksji czy ktoś ma “swoją prawdę”. Przypomina to historię z „Nowych Szat Króla” Andersena. Tam dziecko również wygłosiło „niepoprawne politycznie” słowa prawy i oszuści zostali zdemaskowani. Współcześni są przebieglejsi.
To, co spotkało na Wyspach czteroletniego chłopca, który nie chciał zwracać się do innego dziecka według „nowych” zaimków, nie było incydentem. Małe dzieci są karane, upokarzane, a nawet usuwane ze szkół – nie za przemoc, nie za agresję, nie za poważne przewinienia, ale za to, że nie podporządkowały się nowemu leksykonowi ideologii gender.
W wielu przypadkach trudno znaleźć szczegółowe opisy każdej sprawy – bo przecież dotyczy to nieletnich – ale skala mówi sama za siebie. Prawie sto przypadków rocznie to nie jest przypadek. To systemowe prześladowanie dzieci, które nie udają, że świat jest czymś innym, niż jest.
Rodzice często są stawiani pod ścianą: albo zaakceptują indoktrynację i wymuszoną zmianę języka, albo ich dzieci spotka ostracyzm, przemoc psychiczna, a w skrajnych przypadkach – wydalenie z placówki edukacyjnej.
Gdzie w tym wszystkim miejsce na ochronę dziecka? Gdzie prawo do wychowania zgodnego z własnym światopoglądem? Gdzie prawo do zadawania pytań, do odmowy, do dziecięcej szczerości?
Tymczasem to właśnie dzieci, których naturalna niewinność nie pozwala im akceptować absurdu, są brutalnie karcone. A to powinno przerażać każdego dorosłego – niezależnie od poglądów.
Źródło: https://www.telegraph.co.uk/…