Gdybym wiedziała, czym jest aborcja…

Podczas pikiety antyaborcyjnej, zorganizowanej 5 grudnia w Krakowie, nieopodal Plant i Filharmonii Krakowskiej, podchodzili do nas różni ludzie – zwolennicy mordowania dzieci, którzy sprzeciwiali się pokazywaniu niewygodnej dla nich prawdy, jak również osoby sprzeciwiające się zabijaniu dzieci i dobrze rozumiejące potrzebę pokazywania prawdy na temat tzw. aborcji.

Podszedł między innymi mężczyzna, który pukając się w czoło zapytał, czy mamy dobrze w głowach, że to pokazujemy i rzucił wulgaryzmem na odchodne. Usłyszała to pewna kobieta. Podeszła i wyraziła swoje silne oburzenie zachowaniem mężczyzny. Gdyby ów pan pozostał na miejscu, doszłoby zapewne do ostrej wymiany zdań między nimi.

Kobieta dała do zrozumienia, że stanowczo potępia postawę mężczyzn, którzy popierają zabijanie dzieci, jest to bowiem dla nich wygodne rozwiązanie – pozbyć się dziecka i po kłopocie. Nasza rozmówczyni podzieliła się swoją osobistą historią, kiedy to przed laty, ojciec jej nienarodzonego dziecka nakłaniał ją do dokonania aborcji. Powiedziała – „ja jestem silna i wiedziałam, że urodzę dziecko i dam sobie radę. Ale ile jest kobiet, które nie są takie silne jak ja i ulegają namowom czy presji i zabijają swoje dzieci, a potem cierpią latami?

Dzielna i stanowcza kobieta od samego początku nawet przez chwilę nie brała pod uwagę zabicia swojego potomka. Nie uległa usilnym namowom ojca dziecka. Wolała się z nim rozstać i wybrać życie dla swojego dziecka. Mężczyzna, widząc niezłomną postawę kobiety, zadeklarował co prawda płacenie alimentów, ale jednocześnie skonstatował, że dziecko „zmarnuje mu życie”. Chłopczyk urodził się jako wcześniak i po pewnym czasie zmarł. Pani powiedziała, że chodzi na cmentarz, modli się, pali znicze na grobie syna. Wie, że ma orędownika w Niebie. Pomimo cierpienia związanego z utratą dziecka ma wewnętrzny spokój i wie, że dobrze zrobiła. Notabene mężczyzna ten po pewnym czasie zmarł i przyśnił się naszej rozmówczyni w dniu swojego pogrzebu, w sposób wskazujący na to, że potrzebuje modlitwy.

Kobieta wybaczyła mu, modli się za niego, ale nie kryje (zresztą słusznego) silnego oburzenia na postawę mężczyzn, którzy sugerują, namawiają czy wręcz zmuszają kobiety do zabijania dzieci. W takiej postawie niektórych ojców i innych krewnych upatruje źródło zagrożenia dla dzieci oraz ich matek.

Pani rodzi, czy skrobiemy?

Nasza rozmówczyni poinformowała, że pochodzi z wielodzietnej rodziny. Jej mama, będąc w kolejnej ciąży, usłyszała od lekarza pytanie, które często zadawali zdemoralizowani ginekolodzy w okresie PRL – będzie pani rodzić, czy skrobiemy? W odpowiedzi na to mama naszej rozmówczyni z rozbrajającą prostotą odpowiedziała „skrobać to można ziemniaki na obiad”. Jak widać nasza dzielna interlokutorka czerpała dobre wzorce już w dzieciństwie i miała od kogo się uczyć się odwagi oraz właściwej postawy.

Nasza rozmówczyni podzieliła się również tym, że ma znajomą, która dokonała dwóch aborcji i po latach pozornego spokoju zaczęła się zmagać z silnymi objawami syndromu postaborcyjnego. Pewnego dnia, gdy usłyszała od naszej rozmówczyni, że ta właśnie była grobie swojego synka, wycedziła „Nienawidzę cię…”, lecz po pewnej chwili powiedziała „nie nienawidzę ciebie, ale nie mogę znieść tego, że to zrobiłam”. Pomimo spowiedzi, terapii kobieta ta nadal nie potrafi uporać się z tragicznymi skutkami dokonanych przez siebie aborcji i kiedyś wyznała naszej rozmówczyni „gdybym wiedziała czym jest aborcja, nie zrobiłabym tego”.

Oprócz powyższych historii nasza interlokutorka opowiedziała o przypadku młodej matki, za którą wspólnie z innymi ludźmi intensywnie się modliła. Matka ta do samego końca manifestowała chęć dokonania aborcji na swoim nienarodzonym dziecku, żadne argumenty, oferty pomocy zdawały się do niej nie przemawiać. Po pewnym czasie kontakt między kobietami się urwał i nasza rozmówczyni niepokoiła się, tym, że kolejne dziecko zostało zabite. Po pewnym czasie odezwała się do niej ta młoda kobieta i wysłała zdjęcia uśmiechniętego malucha ze słowami podziękowania za modlitwę i wsparcie – dziękuję, dzięki Pani tego nie zrobiłam! Młoda mama cieszyła się, że nie zabiła swojego dziecka. Można sobie wyobrazić radość, jaka była udziałem ich obu.

Poinformowaliśmy naszą rozmówczynię o regularnej publicznej modlitwie różańcowej w intencji powstrzymania aborcji, jaka jest organizowana w Krakowie w drugi piątek każdego miesiąca na Rynku Głównym przy Kościele św. Wojciecha o godz. 19.30. Rozmowa z tą panią, która doskonale rozumie znaczenie modlitwy (sama na co dzień angażuje się w różne akcje modlitewne w intencji konkretnych ludzi, w tym duchową adopcję dziecka poczętego), działania (udziela pomocy konkretnym osobom w potrzebie, również tym zagrożonym śmiercią z rąk aborterów) i uświadamiania ludziom, czym tak naprawdę owa „terminacja ciąży” jest, stanowi źródło nadziei na to, że w naszym społeczeństwie nie zabraknie ludzi odpornych na wszechobecną proaborcyjną satanistyczną propagandę.

Dzięki sprawiedliwym nasz kraj i cały świat jeszcze istnieje i oby nigdy nie zabrakło tych, którzy nie boją się iść pod prąd, na przekór zalewającej nasz glob fali zła z piekła rodem!

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN