Oczywiście opinia seksuologa jest w teorii skierowana przeciwko zdradom małżeńskim, ale „gdyby normą partnerską w związku naszej czytelniczki była poliamoria, gdyby jej mąż akceptował otwarte formy, nie byłoby z tym problemu„.
Nie ma wartości uniwersalnych, nie ma norm moralnych. Wszystko jest uznaniowe. Wprawdzie przyznaje się, że dzieci cierpią z powodu zdrad, ale przecież gdyby norma małżeńska była inna, to z tym pewnie też nie byłoby problemu.
Człowiek potrzebuje wiedzieć gdzie jest dobro a gdzie zło. Mieszanie wszystkiego razem tak, by już nie dało się tego rozeznać, zawsze prowadzi na manowce. Gdyby zdrada była czymś dobrym, przynosiłaby dobre owoce. Czy kłamstwa i cierpienie męża i dzieci można uznać za wystarczającą cenę dla subiektywnego i chwilowego poczucia szczęścia?
Prawda nie leży po środku. Prawda leży tam gdzie leży.
Źródło: https://www.wysokieobcasy.pl/…