Aborcyjny projekt środowiska feministycznego o przewrotnej nazwie „Tak dla kobiet” upadł. Dla nikogo nie jest to zaskoczeniem. Rozsądek podpowiadał, Fundacja Pro-prawo do życia mówiła i CBOS też mówił, że za dopuszczalnością aborcji opowiada się zaledwie kilkuprocentowy margines naszego społeczeństwa. Nie wierzyły.
Piętnasty grudnia 2011 roku okazał się dniem przełomowym. Dziś feministki stanęły po stronie prawdy – same udowodniły, że Polacy nie chcą zabijania dzieci.
Bij! Zabij!
Obywatelski Komitet Inicjatywy Ustawodawczej zarejestrowany 15 września miał czas do dziś, aby zebrać 100 tysięcy podpisów pod projektem, który zakłada między innymi to, że zabijanie chorych dzieci powinno być (cytując projekt ustawy) „dopuszczalne bez ograniczeń”. Poza tym dodaje, że jeśli by się okazało, że w całej Polsce nie ma chętnych lekarzy do przeprowadzania tego rodzaju mordów, to mają oni obowiązek zatrudnić „podwykonawcę”. Ponadto projekt zaznacza, że aborcja nie musi być wykonywana przez lekarza, ale „pod nadzorem lekarskim”.
Normalny lekarz nie podejmie się wysysania mózgu dziewięciomiesięcznego, rodzącego się dziecka (chociaż taką procedurę Obama w USA wprowadził). Ultranowoczesne panie stwierdziły więc, że czas skierować aborcję w kierunku, jak to kiedyś mówiły: „rzeźników”.
Margines
Za prawem do zabijania podpisało się 30 tysięcy osób, za prawem do życia 600 tysięcy. Mamy nadzieję, że tym razem posłowie okażą się reprezentantami narodu, a nie 5-cio procentowego marginesu.
{flike}
{fcomment}