28 lipca, w cotygodniowej pikiecie pod Szpitalem im. Orłowskiego wzięło udział prawie tyle samo dzieci, co dorosłych (dwa dzidziusie bezpieczne pod sercami mam, mała Klara i czworo dorosłych). Tym sposobem nasze dzieci broniły życia innych, jeszcze nienarodzonych.
Szpital na Czerniakowskiej jest bowiem miejscem, w którym średnio co trzeci dzień zabija się dziecko w łonie matki. Prawie zawsze tylko dlatego, że podejrzewa się u niego chorobę. Może nawet dziś planowano tam jakieś zabić? Może nasz widok lub widok oklejonego antyaborcyjnymi banerami samochodu przy drugim wejściu sprawił, że wchodząca do szpitala kobieta zmieniła zdanie? A może położna lub lekarz zdobyli się na odwagę i skorzystali z klauzuli sumienia? Mamy nadzieję, że tak.
Sama pikieta odbyła się dość spokojnie. Jedynie dwóch panów wychyliło się z samochodu i wykrzyczało w naszą stronę mało oryginalne przekleństwa. Natomiast Pani z logo organizacji feministycznej, wraz z towarzyszącym jej panem z aparatem, namiętnie fotografujący samochód z plakatami antyaborcyjnymi nie byli wulgarni ani agresywni, co po nocnych atakach z nożem stanowiło miłą odmianę. Mam nadzieję, że nie tylko dlaczego, że przy samochodzie czuwał ochroniarz, ale nawet jeśli, to liczę na utrzymanie się tej tendencji.
Za tydzień kolejna pikieta, a potem kolejna. Aż do skutku – do zaprzestania zabijania dzieci w tym miejscu. Jeśli jesteś z Warszawy lub okolic, zapraszamy – piątek, w godzinach 10.00-11.30. Przyjdź i przyprowadź kogoś jeszcze. Dzieci na nas liczą.
[author] [author_image timthumb=’on’]https://proprawodozycia.pl/wp-content/uploads/2017/08/Anna-Jabłońska.jpg[/author_image] [author_info]Anna Jabłońska – wolontariuszka w Fundacji Pro-Prawo do Życia; komórka Warszawa[/author_info] [/author]