„Ja mam autentyczne, własne, głębokie poglądy antyaborcyjne. (…) jestem głębokim przeciwnikiem aborcji (…). (…) uważam, że jest to życie, jest to człowiek, który jest takim samym człowiekiem jak my i ma prawo do życia i zawsze powtarzam, że za aborcją może być tylko ktoś, na kim jej nie wykonano.” – stwierdził ostatnio w wywiadzie Andrzej Duda.
Te słowa mogłyby należeć do obrońcy życia pokroju Jana Pawła II czy Mary Wagner, lub co najmniej do kogoś, kto swoimi czynami potwierdza je na każdym kroku. Wydaje się więc nieprawdopodobne, że wypowiada je ktoś, kto podpisał ustawę o in vitro, która, jak donoszą ostatnie statystyki, od 1978 roku spowodowała śmierć 250 milionów dzieci. Co więcej jest to jedyny (!) prezydent w historii naszego kraju, który sam zgłosił projekt inicjatywy ustawodawczej poszerzający dostęp do zabijania dzieci. 30 października 2020 roku, kilka dni po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, zakazującego aborcję ze względu na podejrzenie choroby, zgłosił projekt, który zezwalałby na zabijanie dzieci z postawioną diagnozą wady letalnej.
Jak to się ma do jego słów, że każde nienarodzone dziecko „jest takim samym człowiekiem i ma prawo do życia”? Czy nie po to został wybrany prezydentem, by swoje słowa przekuć w czyny? Jeśli był tak gorącym przeciwnikiem zabijania dzieci, to czemu ich nie bronił wówczas, gdy przez 10 lat miał władzę, by podjąć takie działania? Co więcej, dążył wówczas do tego, by zabijano ich jeszcze więcej.
Patrząc na polityków nie cieszmy się więc z pustych deklaracji. Patrzmy na czyny, nie słowa. Domagajmy się, by ci, którzy mają władzę używali jej w obronie najsłabszych.
Źródło: https://www.youtube.com/…