Donald Trump uważa jednak, że na takie niebezpieczeństwa należy narazić kobiety. Oczywiście, umrze w tej procedurze również wiele dzieci, ponieważ nie wszystkie trafią do macicy matki. Reszta zostanie albo wylana do kanalizacji albo zamrożona w ciekłym azocie. Tam często latami będą czekać na swój dalszy los. To jednak nie zajmuje Trumpa. Dla niego interesujące są tylko liczby tych urodzonych, tych którzy przetrwają tę nieludzką gehennę, zostając uznane „na oko” za zdatne do tego, by dać im szansę na życie. Część z nich, nawet jeśli urośnie, to czeka ich kolejna selekcja – gdy w łonie matki rozwinie się kilkoro dzieci, ta znów może wybrać, by część z nich zabić przez aborcję.
Donald Trump zamierza jednak wydawać pieniądze podatników na zabawę w Pana Boga i sprzyjać tym, którzy serią ciężkich grzechów (masturbacja, zabijanie dzieci w fazie embrionalnej, zabijanie poprzez aborcję „nadliczbowych” dzieci itd…) doprowadzają do urodzenia dziecka. Jeśli w USA rodzi się rocznie blisko 85 tysięcy dzieci w wyniku IVF, to na każde urodzone dziecko przypada przynajmniej kilkoro zabitego rodzeństwa.
Czy to właśnie jest troska o najmłodszych obywateli? Nie dajmy się zwieść i walczmy, by w Polsce nie uznawano tego za dobro.
Źródło: https://www.whitehouse.gov/…