Tymczasem matce syndrom postaborcyjny nie daje spokoju przez resztę życia, małżeństwo się rozpada, bo ojciec, który miał stać na straży życia dziecka, nie powstrzymał matki przed jego zabójstwem. Narastają pretensje, niechęć. Odbija się to na innych dzieciach, które nie tylko nie wzrastają w cieple i spokoju życia rodzinnego, ale też przeczuwają, że to na nich mógł być wydany taki wyrok, gdyby to one pojawiły się na świecie w innej kolejności…
Potem kolejne pokolenie również odczuwa poranienie swoich rodziców i dziadków. Personel medyczny oraz lekarz zmagają się z tymi samymi problemami.
Jedno dziecko, którego świat miał nie widzieć, a jego zabójstwo wpłynęło bezpośrednio na losy 10, 20 czy 50 osób. Na inne wpływało pośrednio, gdy znerwicowane matki-morderczynie opryskliwie traktowały petentów w pracy czy sąsiadów, a ginekolodzy-mordercy niedbale, bez szacunku traktowali kobiety.
Obecnie kilkadziesiąt tysięcy dzieci ginie rocznie w Polsce z powodu aborcji pigułkowych. Kilkaset zabijanych jest w szpitalach. Oznacza to, że setki tysięcy Polaków dotkniętych jest bezpośrednio przez to zło, a miliony pośrednio.
Aborcje nie są gdzieś tam, u kogoś. Nie są sprawą indywidualną. To zło rozlewa się w swych skutkach na cały nasz naród, który nie ma przyszłości, jeśli będziemy na to przyzwalać. Walka z aborcją jest więc sprawą fundamentalną.