Uderzający był przykład pewnego domu opieki w Hiszpanii, gdzie personel porzucił swoich podopiecznych, którzy z powodu braku opieki zmarli. Ci ludzie stracili życie właśnie dlatego, że personel powodowany lękiem o siebie i właśnie brakiem refleksji zabił tych staruszków przez zaniechanie. Tłumaczenie sobie, że narażania życie w umowie o pracę nie było nic nie zmieni. Gdy emocje opadną, a zagrożenie chorobą się skończy dotrze do nich prawda o tym, co zrobili. Tyle że czasu nie będzie można już cofnąć, a im pozostanie życie z wyrzutami sumienia do końca życia!
Czy przykład tej sytuacji nie kojarzy się Wam z kobietami, które zabiły własne dziecko? Wiele z nich było przecież w podobnej sytuacji emocjonalnej.
Widzimy więc jak na dłoni, że również, a może przede wszystkim w czasie kryzysu nic nie zwalnia nas z refleksji. To, że pragniemy wrócić do stanu sprzed kryzysu jest naturalne, ale nie jest w danym momencie możliwe. Zagrożenie chorobą jest, tak jak u kobiet które mimo iż się nie spodziewały, ich dziecko jest. Trzeba więc się zatrzymać i nie tyle zastanawiać nad tym jak za wszelką cenę uciec od niepożądanej sytuacji, ale co jestem w stanie poświęcić. Czy moja decyzja dziś powodowana lękiem o siebie, o moje ja nie sprawi, że kiedyś będę się sobą brzydzić, bo zatraciłem przez nią swoje człowieczeństwo?
Dziś Wielki Piątek. Pan Jezus umiera za nas na krzyżu, byśmy mogli mieć wstęp do Nieba. Czy zdaję sobie sprawę, że teraz, może bardziej niż kiedykolwiek realne jest pytanie: za kogo i za co ja zaryzykuję swoje życie lub choćby – moje własne ego?