Żal mi również jej mamy, która sama nakarmiona kłamstwem szybko ją „wyprostowała”, bo ją kiedyś też ktoś wcześniej „wyprostował”. Kolejny wpis napawający mnie smutkiem wyglądał tak: „Moja matka jest pro-choice, wychowała mnie i siorkę tak że uważamy aborcję za zwykły zabieg i nie widzimy w nim nic złego”. Ludzi tak myślących jest wielu. Podczas antyaborcyjnych akcji w realu oraz w czasie licznych dyskusji w Internecie często spotykam się z wypowiedziami młodych osób, które nie miały dostępu do prawdy lub przekazana im rzetelna wiedza albo też intuicyjne wyczucie zostały szybko wyparte przez nachalną proaborcyjną propagandę.
Niejednokrotnie są to ludzie bardzo poranieni emocjonalnie, którzy wprost przyznają, że nie cenią własnego życia. Niejedna osoba powiedziała lub napisała, że „żałuje, że się urodziła”. Ile bólu i zranień noszą w sobie dzieci, które wzrastają w środowiskach, gdzie aborcja jest postrzegana, jako lek na zło tego świata i środek prewencyjny przeciwko odrzuceniu… Trzeba im zatem powtarzać „jesteś wartościowym człowiekiem od poczęcia”. Być może pierwszy raz w życiu mogą przeczytać lub usłyszeć coś takiego na swój temat. Jesteśmy siewcami ziarna prawdy, które wschodzi w sercach i umysłach o różnych porach i po różnym czasie.
Jestem szczęściarą
Gdy miałam naście lat (o ile dobrze pamiętam między 11-13), po raz pierwszy zetknęłam się ze sformułowaniami „przerwanie ciąży”, „aborcja”. Wiedziona naturalną ciekawością chciałam poznać ich znaczenie. Zapytałam zaprzyjaźnionej ze mną lekarki – ówczesnego ordynatora oddziału neonatologii w jednym z krakowskich szpitali. Była ona dla mnie wielkim autorytetem w sprawach medycznych, którymi wtedy bardzo się interesowałam, ponieważ sama chciałam zostać lekarzem. W odpowiedzi usłyszałam, że aborcja, przerywanie ciąży to zabijanie nienarodzonych dzieci, czyli coś bardzo złego.
Pani doktor kilkakrotnie powtórzyła stwierdzenie, że aborcja to zabijanie i precyzyjnie wyjaśniła mi, o co chodzi, w sposób dostosowany do mojego wieku i poziomu percepcji. Przy okazji kolejnych rozmów miałam okazję zobaczyć zdjęcia dzieci w okresie prenatalnym i dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na temat rozwoju człowieka od momentu poczęcia. Oglądałam również filmy edukacyjne na temat rozwoju człowieka w telewizji. Bogu dzięki nikt z mojej rodziny ani przyjaciół mnie nie „wyprostował”. Mam to ogromne szczęście, bo nie zostałam okłamana, ani zmanipulowana.
Gdy byłam w 8 klasie szkoły podstawowej, ksiądz na lekcji religii (która wówczas odbywała się w salkach katechetycznych) zaprezentował nam film „Niemy krzyk”. I bardzo dobrze zrobił. Te obrazy zapadają w pamięci na zawsze. Słowa odważnej doktor neonatolog oraz obrazy które zobaczyłam, pracowały we mnie, a potem samodzielnie utwierdzałam się w przekonaniu, że jestem po właściwej stronie sporu o prawo do życia. Nikt i nic nie jest już w stanie mnie „wyprostować”.
Miałam bardzo łatwą drogę do poznania oczywistego faktu, że życie ludzkie zaczyna się od poczęcia i od tego momentu winno ono być chronione, rzetelną wiedzę otrzymałam szybko i w dobrze przyswajalny sposób. O ileż więcej trudu muszą włożyć ci, którzy nakarmieni kłamstwem stopniowo otwierają oczy i z niemałym wysiłkiem dążą do poznania odkłamanej rzeczywistości – czynią to samodzielnie lub z pomocą innych osób, bądź też w wyniku różnych dramatycznych wydarzeń w swoim życiu. Finalnie oni też mają szczęście. A szczęściem trzeba się dzielić, do czego zachęcam wszystkich szczęściarzy. Jeśli nie my to kto?