Po facebooku krąży opowieść o tym, jak Maryja opowiada Józefowi swój sen: „„Miałam sen, Józefie. Nie rozumiem go do końca, ale wiem, że był o urodzinach Jezusa. Ludzie przygotowywali się do nich cztery tygodnie. Dekorowali domy i kupowali nowe rzeczy. Przygotowywali dziesiątki prezentów. Ale – co dziwne – żaden z prezentów nie był dla Niego. Owijali je w kolorowy papier, przewiązywali złotymi wstążkami i składali pod drzewkiem ozdobionym światłami. Wszystko wyglądało tak cudownie. Wszyscy się uśmiechali i byli szczęśliwi. Byli tak podekscytowani prezentami. Wręczali je sobie wzajemnie. Ale wiesz, Józefie, nic nie podarowali Jezusowi. Nie pomyśleli o Nim. Nawet nie wspomnieli Jego imienia. Czy nie wydaje Ci się dziwne, obchodzić czyjeś urodziny i zupełnie nie zwracać na niego uwagi? Wszyscy byli radośni, a mnie chciało się płakać. I Jezus też był smutny. Całe szczęście, że to był tylko sen”.
Tymczasem, w Warszawie lewicowi radni oprotestowali modlitwę i przemowę osób duchownych przed kolacją wigilijną. Szczególnie przeciwna była Agata Diduszko-Zyglewska, pisząc że ona, jak również kilku innych radnych, zobowiązali się do dbania o „rozdział Kościoła od państwa”. Tylko w jaki sposób rozdzielić narodziny Chrystusa od Chrystusa? Czy nie ma w tym błędu logicznego?
Podobnie w niektórych szkołach zdarzają się protesty ateistycznych rodziców, którzy nie życzą sobie elementów religijnych w jasełkach – czyli przedstawieniu mówiącym o narodzinach Chrystusa. Nie bardzo jednak wiadomo, jak owe narodziny pokazać bez Chrystusa. Mamy więc wesołe bałwanki, prószący śnieg i magię świąt. Zimowych – nie wiedzieć czemu, bo przecież letnich i wiosennych świąt nie obchodzimy.
Warto więc do urodzin przygotować się tak, jak życzy sobie tego Nowonarodzony – przede wszystkim duchowo. Wesołe bałwanki, zielona choinka i karp niech będą tylko tłem do najważniejszych wydarzeń, jakie mają się rozegrać.