Ocaleńcem może być, a nawet coraz częściej jest człowiek, któremu w okresie prenatalnym groziła śmierć z rąk własnej matki. Czasem również ktoś, kto żyje i od początku miał żyć, jednak w wyniku aborcji zginęło jego rodzeństwo (zobacz świadectwo osoby ocalonej).
Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy? Dziś, gdy wiemy już, jak bardzo nastroje i emocje rodzica oddziałują na płód, syndrom ocaleńca u ocalonych z aborcji nie dziwi. Przez łożysko przenikają przecież „hormony stresu”, jak kortyzol, adrenalina oraz kortykosteroidy. Mogą one powodować odczuwalne skutki psychiczne również po urodzeniu się dziecka, a nawet być przyczyną poronienia. Jeśli matka znajduje się w sytuacji, w której zastanawia się nad zabiciem dziecka, takie emocje najczęściej się pojawiają. Wracają one również, jeśli poprzednia ciąża zakończyła się aborcją.
Ocaleniec, cierpiący na syndrom ocaleńca może mieć więc poczucie warunkowości w miłości rodziców. Może zastanawiać się, dlaczego nie zabito jego, tylko rodzeństwo. Często taki człowiek czuje się obarczony ciężką rodzinną tajemnicą zbrodni wykonanej przez najbliższą mu osobę – jeśli aborcja została wykonana na rodzeństwie osoby ocalonej. Może również bać się śmierci, a jednocześnie czuć chęć igrania z nią, co powoduje popadanie w uzależnienia i ryzykowne zachowania.
Dziś wiele mówi się o wpływie stresu na nienarodzone dziecko. Matkom od początku zaleca się spokój oraz ograniczanie stresów w ciąży. Przy tym wciąż mówi się im o „wyborze” oraz możliwości zabicia własnego dziecka, co może powodować poważne skutki w psychice, gdy już człowiek się narodzi. Czy nie jest to paradoks?