Czego o procesie aborcjonistki nie mówi TVN?

Przed Sądem Okręgowym Warszawa Praga odbyła się kolejna rozprawa Justyny Wydrzyńskiej, aktywistki tzw. „aborcyjnego killing teamu”, czyli grupy, która przyznaje się do pomocnictwa w 30 tys. nielegalnych aborcjach w Polsce. Proces dotyczy przekazania pigułek aborcyjnych jednej kobiecie.

O procesie Justyny Wydrzyńskiej informują proaborcyjne media w Polsce, na przykład TVN. Materiał telewizji przedstawia Wydrzyńską jako osobę, która pomogła innej kobiecie w trudnej sytuacji, a której mąż chciał zakazać dokonania aborcji. Po jej stronie mają stać „obrońcy praw człowieka” z państw Europy Zachodniej.

O czym nie informuje TVN i inne media?

Manipulacje szyte grubymi nićmi widać na pierwszy rzut oka. Ale ciekawsze od tego co przedstawiono w materiale stacji, jest to, czego w nim brakuje. W ten sposób można również manipulować widzem.

Przede wszystkim dziennikarze nie mówią ani słowa o tym, czym jest aborcja, czyli zabiciem człowieka w prenatalnej fazie rozwoju.

Reporterzy TVN-u nie wspomnieli też o tym, że aborcje pigułkowe w Polsce, w których organizacji pomagała Wydrzyńska są nielegalne, mimo że ze względu na wadliwe prawo bezkarne. To znaczy, że Wydrzyńska „pomagała” innym kobietom łamać prawo.

W materiale telewizyjnym nie ma również informacji o tym, że grupa, w której działa Wydrzyńska zarabia gigantyczne pieniądze na pośrednictwie w handlu pigułkami aborcyjnymi. Pieniądze otrzymują w formie darowizny, aby nie można było oskarżyć je o nielegalny handel. Pigułki są kobietom wysyłane z Azji, gdzie kosztują około 25 zł, a pośrednicy pobierają „darowiznę” w kwocie około 350 zł. Łatwo policzyć, ile zarabiają na jednym zestawie tabletek, a wg ich relacji tabletki zamawia nawet 30 tys. kobiet rocznie. Jeśli to prawda, suma darowizn wynosiłaby wtedy aż 10 milionów złotych. Oprócz tego tzw „aborcyjny killing team” prowadzi zbiórkę pieniędzy na swoją działalność, gdzie zebrał już prawie 2 miliony złotych.

Dziennikarze TVN-u nie wspominają również o tym, co grupa Wydrzyńskiej doradza kobietom po aborcji. Na stronie internetowej znajduje się „poradnik”, w którym kobiety mogą przeczytać następujące wskazówki.

„Płód w drugim trymestrze może mieć wymiar od kilku do ponad 20 centymetrów. Trudno zatem go nie zauważyć czy też uniknąć konieczności oglądania go (…) Może zdarzyć się tak, że płodu nie da się spuścić w toalecie. Każda osoba, w zależności od wysokości własnej ciąży, może starać się ocenić, czy to się da zrobić, czy nie.

Wyrzucenie szczątków do śmietnika także jest możliwe. Warto jednak zadbać o to, aby były szczelnie opakowane tak, aby przy wywozie śmieci nic nie wzbudziło podejrzeń osób je wywożących. Szczelne zapakowanie ogranicza także ryzyko rozkopania przez zwierzęta w przypadku decyzji o zakopaniu płodu. (…) Jeśli decydujemy się wyrzucić płód do śmietnika warto zadbać o to, aby w worku nie było dużo krwi.

Zakopanie płodu to nie tylko skuteczne i bezpieczne ukrycie faktu aborcji przed osobami trzecimi i zminimalizowanie ryzyka zainteresowania organów ścigania (…). Jeśli podejmiemy decyzję o zakopaniu płodu warto wcześniej się do tego przygotować – przed rozpoczęciem poronienia wykopać dość głęboki dół w wybranym miejscu. Warto też wcześniej zastanowić się, gdzie to miejsce ma się znajdować – czy mamy np. własny ogród, czy też musimy wybrać się gdzieś dalej”.

O czym jeszcze zapomniał wspomnieć TVN?

Dziennikarze zapomnieli powiedzieć też o makabrycznych konsekwencjach aborcji pigułkowych dla samych kobiet. Na forum, które administruje właśnie Justyna Wydrzyńska i jej koleżanki można przeczytać relacje kobiet, które wzięły tabletki aborcyjne.

Zaczęło się krwawienie i silny ból. Ledwo doszłam do łazienki, było mi strasznie słabo. Na sedesie mało nie zemdlałam. Poszła krew i gazy. Leżę teraz na podłodze w łazience, bo tu mi jakoś najlepiej. Mam dreszcze, ale to pewnie z osłabienia. (…)

Dziewczyny koszmar trwa nadal, po łyżeczkowaniu krwawię już 3 tydzień. Fatalnie się czuję, serce bije jak oszalałe, męczę się przy każdej czynności, wczoraj byłam w szpitalu, bo dostałam krwotoku i wyleciało ze mnie coś OGROMNEGO… oczywiście kazali iść do swojego lekarza…niby nic tam nie ma, ale dalej plamię…szok już mam dosyć i jeszcze od tego krwawienia anemię podejrzewają”.

Koszmar. Ostatnie pół godziny zwijałam się z bólu, nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Pojawiła się krew i skrzepy. Leciało razem z biegunką, ale nie wie do końca co, bo byłam w stanie bliskim omdlenia. Mrowiły mi dłonie i nogi. Dreszcze. Myślałam, że nie wytrzymam, wyłam z bólu. (…)

Kolejna kobieta odpowiedziała na wpis Justyny Wydrzyńskiej w internecie o tym, czy aborcja pigułkowa może się nie udać i co można zrobić w takiej sytuacji.

Aborcja zawiodła. Córce przestały rosnąć kończyny. Z USG główka wskazywała na wyższy tydzień ciąży, niż długość kości udowej. Wody płodowe zaczęły odchodzić w 28 tygodniu ciąży. Przetrzymano mnie w szpitalu do 31 tygodni i wykonano cesarkę. Mała urodziła się z wagą 1600 i licznymi wadami. Zostawiłam ją tam… Zrzekłam się praw… Wiem, że trafiła do ośrodka adopcyjnego… To było prawie dwa lata temu…

Trudno uwierzyć, żeby dziennikarze TVN-u nie byli w stanie dotrzeć do tych informacji. Jednak mimo wszystko, zdecydowali się zrobić z Justyny Wydrzyńskiej bohaterkę. Konsekwencją takiej propagandy mogą być tragedie wielu kolejnych dzieci i kobiet, które postąpią tak, jak „doradzi” im Justyna Wydrzyńska i jej koleżanki.

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN