Co wynika z wywiadu z matką dziecka, które zginęło na skutek aborcji?

Na jednym z miejskich portali ukazał się wywiad z kobietą, która po dokonaniu aborcji napisała ebooka. Jak to ujęła, była to forma wyrzucenia z siebie emocji. Z wywiadu przebija jednak kilka ważnych rzeczy.

Jedną z nich jest kompletna znieczulica lekarzy, z którą zetknęła się autorka. Słuszną rzeczą była oczywiście odmowa przez nich wykonania aborcji. Problem w tym, że dobitnie dali oni do zrozumienia, że nie mogą zabić jej dziecka tylko i wyłącznie z powodu obowiązującego w Polsce prawa. „Nie ma takiej możliwości, przepisy są, jakie są i do widzenia.” – miał powiedzieć jeden z lekarzy.

Żaden z nich najprawdopodobniej nawet nie zająknął się o istnieniu hospicjum perinatalnego, w którym autorka otrzymałaby wsparcie psychologa i lekarzy. Wytłumaczono by jej, że nie musi się bać o to, że „skończy jak Iza z Pszczyny”, co było rzeczywistym lękiem pani Laury. Mogłaby urodzić swoje dziecko i pożegnać się z nim, możliwe że nawet przytulić, zanim umrze. Takie rozwiązanie jest najlepsze zarówno dla dziecka, jak i psychiki matki. Tymczasem widać, że postawa eugeniczna lekarzy jest wciąż żywa i wielu z nich jest wręcz „obrażona”, że nie można chorego dziecka tak po prostu sobie zabić.

Drugą ważną ideą, wynikającą z wywiadu, jest właśnie fakt, że aborcja to zabicie człowieka. Autorka wyraźnie to czuje, nawet informuje: „Najgorszy moment nastąpił, gdy zostałam przyjęta do szpitala przy ul. Inflanckiej i w czasie badania usg słyszałam wyraźne bicie serca dziecka, a wiedziałam, że jestem tam z własnej woli, żeby zakończyć to życie. To było najgorsze.” Kiedy już wyszła ze szpitala, również nie czuła ulgi, mimo że na nią liczyła. „Weszłam do szpitala jako dwie osoby, a wyszłam jako jedna. I to w wyniku moich działań.” – podsumowuje.

Cały wywiad jest w rzeczywistości studium przypadku, jak bardzo propaganda aborcyjna potrafi zatruć życie i doprowadzić do koszmaru. Zabito dziecko. Nie pozwolono mu w spokoju dokończyć jego i tak krótkiego życia. Została kobieta – bez poczucia ulgi, za to – o zgrozo – polecająca w ramach wsparcia kontakt z organizacją proaborcyjną. Żeby kolejne dzieci skończyły jak jej maluszek? Czy żeby inne kobiety również cierpiały? Tego nie wiadomo.

Również dla kobiet takich jak pani Laura – które po trudnej diagnozie wady rozwojowej u dziecka zostają z problemem same, bez wsparcia lekarzy, powstał nasz projekt Ocalone.org. Od ponad roku zgłaszają się do nas kobiety w podobnej sytuacji. Mamy nadzieję, że dzięki temu ocalimy życie tych dzieci, ale również uwolnimy ich matki od ogromnego cierpienia.

Źródło: https://nowywyszkowiak.pl/…

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN