Niedawno udzieliła też wywiadu gazecie „Polityka”. W rozmowie usiłuje zrzucić odpowiedzialność na matki, które się zgłaszają do nich na aborcje. Powiedziała: „Nie naszą rolą jest ocenianie (…) nie zajmuję się oceną moralną czyichś decyzji.” Jest to wyrafinowany zabieg mający na celu zapewnienie sobie bezkarności i zdobycie swobody w postępowaniu, taki jaki pani doktor się podoba.
Zabieg ten jest stary jak świat. O. Woroniecki w Katolickiej Etyce Wychowawczej jasno go obnaża. Pisze: „(…) będą oni chętnie powtarzać z A. Mickiewiczem: „chcąc mnie sądzić, nie ze mną trzeba być, lecz we mnie”, i z tej niemożności przeniknięcia do wnętrza cudzego sumienia uczynią sobie doskonały puklerz przeciw jakiejkolwiek krytyce ich postępowania”. A jednak sumienie nie posiada charakteru nieomylności. Operuje ono wiadomościami nabytymi przez poznanie teoretyczne, a tam mogą się znajdować wiadomości błędne.
Dlatego obowiązkiem każdego człowieka jest poznanie prawa moralnego i wynikających z niego konkretnych obowiązków. Człowiek ze zdrowym sumieniem posługuje się nim, nic o tym nie wiedząc. Gdy potrzebuje usprawiedliwić swe postępowanie powołuje się nie na sumienie, ale na zasady, którymi się kieruje w życiu. Bo kto pamięta o posiadaniu ślepej kiszki, jeśli ta go nie zaboli? Podobnie ma się sprawa z sumieniem, kryje się za nim ten, kto sam ma je zepsute.