List przewodniczącego KEP, arcybiskupa poznańskiego Stanisława Gądeckiego do Papieża Franciszka
Rzym, 9 października 2023 roku
Wasza Świątobliwość,
W dzień rozpoczęcia Synodu otrzymałem mailem dokument zatytułowany „Decyzja Drogi Synodalnej Kościoła Katolickiego w Niemczech”. Punktem wyjścia do analizy sytuacji Kościoła katolickiego w tym kraju jest kryzys nadużyć seksualnych w niemieckim Kościele. Autorzy wydają się tak zawstydzeni sposobem reakcji niemieckich biskupów na doniesienia o nadużyciach seksualnych ze strony duchownych, że postanawiają dokonać rewolucji obyczajowej i prawnej w Kościele powszechnym. Jednak wydaje się, że nie byłaby to rewolucja ewangeliczna, lecz raczej inspirowana ideologiami lewicowo-liberalnymi.
W Instrumentum laboris (B 3.4) postawiono pytanie o stopień autorytetu doktrynalnego jaki można przypisać rozeznaniu dokonywanemu przez pojedynczą konferencję episkopatu oraz przez zgromadzenie kontynentalne. Chodzi o to, czy mogą one być „pojmowane jako podmioty o konkretnych kompetencjach, łącznie z pewnym autentycznym autorytetem doktrynalnym”? Wydaje się, że poszukując odpowiedzi nie można abstrahować od tego, co działo się w związku z ogłoszonym przez Waszą Świątobliwość procesem synodalnym, i co może mieć jawny lub ukryty wpływ na przebieg rzymskich sesji Synodu.
Trzy główne tematy, to zmiana ustroju Kościoła, zmiana nauczania na temat moralności seksualnej oraz udzielanie kobietom święceń diakonatu i prezbiteratu. Pierwsze jest warunkiem sine qua non realizacji kolejnych celów. W punkcie wyjścia przyjmuje się zasadę inkulturacji. Kościół powinien jak najbardziej upodobnić się do świata, który w swojej liberalno-demokratycznej wersji stanowi wzorzec humanizmu. Kościół rzeczywiście „docenia demokrację”, ale tylko wówczas, gdy ufundowana jest ona na gruncie poprawnej koncepcji osoby. Przypomina także, że „łatwo przemienia się [ona] w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm” (CA 46). Pojawia się pytanie, gdzie faktycznie demokracja funkcjonuje w oparciu o poprawną koncepcję osoby ludzkiej, tzn. np. szanując prawo do życia każdego człowieka od momentu poczęcia do naturalnej śmierci? Ponadto przy wszystkich swoich dobrych cechach, liberalna demokracja nie jest w pewnością jedynym dobrym ustrojem. Wystarczy przypomnieć sobie klasyfikację ustrojów politycznych dokonaną przez Arystotelesa.
Synodale Weg domaga się, aby Kościół przyjął za swój ustrój polityczny dominujący dzisiaj na Zachodzie, wraz ze wszystkimi zasadami działania demokratycznej biurokracji, poczynając od nadzoru świeckich nad duchowieństwem, transparentnością procesów podejmowania decyzji, uczestnictwem świeckich w obsadzaniu stanowisk kościelnych czy kadencyjnością sprawowania urzędów. Władza papieża i biskupów powinna być ograniczona i podlegać nadzorowi świeckich zorganizowanych w równoległą do hierarchicznej strukturę władzy.
Drugim tematem jest błogosławienie różnego typu związków niesakramentalnych, w tym związków osób jednej płci. Można postawić pytanie, po co błogosławieństwo ludziom żyjącym w grzechu? Udzielona odpowiedź jest stosunkowo prosta: ludzie ci sami zgłaszają się po błogosławieństwo, a poza tym – jak twierdzą autorzy dokumentu – ludzie ci nie żyją w grzechu śmiertelnym i nie są pozbawieni łaski. Grzechem natomiast jest nauczanie Kościoła, które jest odbierane nie tylko jako niemiłosierne i dyskryminujące, ale wręcz – zdaniem autorów – czyni Kościół odpowiedzianym za prześladowania i samobójstwa osób transgender. Kościołowi bowiem nie wolno negatywnie oceniać żadnego ludzkiego zachowania, które podejmowane jest w imię miłości. Miłość usprawiedliwia wszystko i czyni wszystko dobrym. Wszystko, co jest wyrazem auto-determinacji z zasady jest dobre i za takie powinno być uznane przez Kościół. Uznanie zaś oznacza tu udzielenie błogosławieństwa. Za sprawą uzyskanego benedictio (a nie przez nawrócenie) ludzie chcą ustawić swoje życie w kierunku Boga, mimo iż ich działanie pozostaje sprzeczne z prawem Bożym.
Tradycyjnie w nauczaniu Kościoła relacje między ludźmi, włączając w to relacje seksualne, podlegają moralnemu wartościowaniu. Św. Augustyna wprawiało w zdumienie, że nie tylko święci i oddani całym sercem Bogu kierują się w życiu miłością, ale czynią tak również zatwardziali grzesznicy. Wystarczy pomyśleć o rabusiach grasujących na drogach, którzy raczej zniosą najcięższe tortury, niż wyjawią imiona swoich towarzyszy. „Nie byliby do tego zdolni, gdy nie było w nich wielkiego uzdolnienia do miłości” (Facere tamen ista sine magno amore non poterunt)[1]. Istnieją jednak dwa rodzaje miłości: „miłość Boża aż do pogardy siebie samego posunięta” i „miłość własna aż do pogardy Boga posunięta”[2]. Miłość zatem nie wszystko usprawiedliwia i nie wszystko czyni dobrym. Zgodnie zaś z podejściem katolickim traktujemy z szacunkiem każdego człowieka, ale nie każdy ludzki wybór.
Autorzy dokumentu oczekują, że Kościół uzna za dobre i prowadzące do uświęcenia, obok małżeństwa sakramentalnego, także „wolne związki”, związki cywilne, związki partnerskie, związki osób jednej płci itp. Społeczna ich akceptacja – ich zdaniem – musi znaleźć wyraz w liturgii Kościoła. Słuchając tego trzeba pamiętać, że, z godnie z dynamiką tego procesu dostrzeganą w świeckim świecie, legalizacja związków partnerskich jest tylko pierwszym krokiem na drodze do „małżeństwa dla wszystkich”. Proponowane vacatio legis tzn. podjęcie decyzji dziś, a wprowadzenie jej w życie „dopiero” w marcu 2026 r. ma na celu osłabienie sprzeciwu ze strony wiernych. Zdaniem Synodale Weg całe nauczanie Kościoła na temat gender powinno być gruntownie zmienione, gdyż nie odpowiada samorozumieniu osób transgender. Zawiera jedynie – jak mówią – kościelne „insynuacje”. Żądanie obejmuje także reinterpretację Biblii, w tym Księgi Rodzaju 1,27.
Autorzy dokumentu wysuwają szereg praktycznych propozycji, poczynając od niezapisywania płci dziecka w metryce chrztu, możliwość zmiany imienia i płci w akcie chrztu, poprzez zapewnienie osobom transgender dostępu do sakramentów, w tym do kapłaństwa i do życia konsekrowanego, po obowiązek używania w Kościele niedyskryminującego języka i treningi dla duchownych, jak służyć osobom transgender. Wszystko w imię tzw. najnowszych osiągnięć nauk społecznych. Istnieje jednak ryzyko, że ustalenia naukowe, na które powołuje się Synodale Weg są błędne, podobnie jak w przypadku innej popularnej niegdyś teorii rasizmu.
Gdyby konferencjom episkopatów bądź też zgromadzeniom kontynentalnym została udzielona kompetencja doktrynalna, powyższe tezy zostałyby uznane za katolickie i – być może – zostałyby narzucone innym konferencjom kontynentalnego zgromadzenia, pomimo ich ewidentnie niekatolickiego charakteru.
Jako przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski z synowskim oddaniem i szacunkiem wobec apostolskiego urzędu Następcy Św. Piotra, a jednocześnie z zatroskaniem i smutkiem wobec decyzji Niemieckiej Drogi Synodalnej, pragnę zwrócić uwagę Ojca Świętego na te skrajnie niedopuszczalne i niekatolickie tezy Synodale Weg, ufając że depozyt apostolski, którego Stróżem i Powiernikiem jest Wasza Świątobliwość pozostanie nienaruszony.
Świadomość siły, która tkwi w prawdzie ożywia moją nadzieję wobec trwającego synodu, by nie był on w żaden sposób zmanipulowany i wykorzystany do autoryzacji niemieckich tez, otwarcie sprzecznych z nauczaniem Kościoła katolickiego.
Matce Kościoła życie i posługę Waszej Świątobliwości powierzam, zapewniając o modlitwie wiernych i pasterzy Kościoła, który jest w Polsce oraz proszę o apostolskie błogosławieństwo.
Z synowskim oddaniem,
Stanisław Gądecki
Arcybiskup Metropolita Poznański
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
Przypisy.
[1] Św. Augustyn, Discorsi III/2 (151-183) sul Nuovo Testamento, Citta’ Nuova Editrice, Roma 1990, 169, 11, 14, s. 794.
[2] Fecerunt itaque civitates duas amores duo, terrenam scilicet amor sui usque ad contemptum Dei, caelestem vero amor Dei usque ad contemptum sui. Denique illa in se ipsa, haec in Domino gloriatur (Św. Augustyn, Państwo Boże, XIV, 28, Wydawnictwo Antyk, Kęty 1988, s. 546)
W niedawnym wywiadzie Abp Stanisław Gądecki „od kuchni” opowiadał o obradach synodu o synodalności. Jak podkreślał przewodniczący polskiego episkopatu, podczas zgromadzenia zabrakło miejsca na polemikę i „racjonalne poszukiwanie prawdy”, a w całym „procesie synodalnym” głos niekatolicki wybrzmiewał głośnej od nauczania Kościoła. Hierarcha odważnie zwrócił również uwagę na liczne zagrożenia związane z postępowymi propozycjami i próbą dostosowania Kościoła do wpływowych nurtów w naukach humanistycznych. – Uzasadnione staje się pytanie o relację między Kościołem katolickim a tak rozumianym Kościołem synodalnym: czy w tej propozycji reformy mamy do czynienia z ciągłością czy zerwaniem? – mówił w rozmowie z portalem Catholic World Report abp Stanisław Gądecki.
– Tak jak kiedyś Europa dzieliła się swoją wiarą, tak dziś może zacząć dzielić się swoim brakiem wiary, który niszczy Kościoły w innych częściach świata. Stąd pytanie: czy Synod w całości będzie miejscem przekazywania wiary, czy raczej niewiary? – trzeźwo zauważał przewodniczący KEP. – Myślę, że chrześcijanie na Zachodzie często wątpią, że mają do przekazania ludziom coś tak istotnego, że od przyjęcia lub odrzucenia tego zależy ich los, to jest zbawienie lub potępienie. Tak więc, aby uniknąć odrzucenia, starają się ukryć tę część nauczania Jezusa, która może spotkać się ze sprzeciwem i ujawniają tylko to, co jest dzielone ze światem – dodawał duszpasterz.
Abp. Gądecki zwracał uwagę, że podczas synodu ton nadawały problemy „sytych” Kościołów państw europejskich, przeżywających poważny kryzys wiary. To właśnie na Starym Kontynencie „katolicyzm jest najbardziej zmodernizowany”, mówił hierarcha. – Mamy problemy Kościołów sytych. główne problemy podnoszone przez Kościoły zachodnie, w tym niemiecką Synodale Weg, to problemy cywilizacji konsumpcyjnej, w której ludzie przyzwyczaili się do tego, że nie muszą sobie niczego odmawiać – wyjaśniał. – Groźba zaprzepaszczenia dorobku dwóch tysiącleci chrześcijaństwa zagląda nam, przedstawicielom Zachodu, w twarz. Tak jak kiedyś Europa dzieliła się swoją wiarą, tak dziś może zacząć dzielić się swoim brakiem wiary, który niszczy Kościoły w innych częściach świata – dodawał biskup.
Podczas rozmowy arcybiskup podzielił się również z wiernymi informacjami o sposobie organizacji soboru, który utrudniał odrzucenie sprzecznych z depozytem wiary postulatów. – Synod oferował wiele czasu na modlitwę i medytację. Sporo czasu spędziliśmy w małych grupach, gdzie jednak nie było okazji do autentycznej rozmowy. Wymogiem było „słuchanie rozmówcy bez uprzedzeń” i nie wdawanie się w polemikę. (…) – relacjonował. Podobne zasady „nie służą racjonalnemu poszukiwaniu prawdy”, ani dialogowi, konstatował polski duchowny.
– Konkretne zagadnienia były z góry przypisane do każdego stolika, więc bycie przypisanym do konkretnej grupy było równoznaczne z wykluczeniem z rozmowy na inne tematy. Były też sesje plenarne, na których można było zabrać głos. Na wypowiedzi przeznaczono trzy, a następnie dwie minuty. Niektórym uczestnikom udało się zabrać głos trzy lub cztery razy. Ja, co dziwne, nie miałem tyle szczęścia. Zachęcano nas do wysyłania stanowisk do sekretariatu, ale wydaje się, że jak dotąd nikt ich nie przeczytał – kontynuował.
Jak dodawał Jego Ekscelencja, wątpliwe jest, czy świeccy zaangażowani zarówno w rzymskie obrady „synodu”, jak i fazę konsultacji, rzeczywiście reprezentatywnie wypowiadali się w imieniu Ludu Bożego.
– Proces konsultacji rozpoczęty przez papieża Franciszka na poziomie parafialnym, diecezjalnym, krajowym i wreszcie kontynentalnym był nowym i interesującym doświadczeniem. Do udziału w nim zaproszono wszystkich, niezależnie od ich stosunku do wiary i Kościoła katolickiego. W wyniku takiego podejścia czasami głos „niekatolicki” był bardziej słyszalny niż „katolicki”. Nie na tym jednak polega poszukiwanie woli Bożej. Widzieliśmy szeroką gamę punktów widzenia, z najbardziej ekstremalnymi artykułowanymi w Niemczech, gdzie Synodale Weg przebiegał równolegle do procesu synodalnego – podkreślał abp. Gądecki.
– W całym procesie konsultacji wzięło udział prawdopodobnie mniej niż 1 proc. katolików. Jednocześnie – jak zwykle przy takich inicjatywach, także w środowisku świeckim – byli to ludzie aktywni, w czynach i słowach. Stąd pytanie o reprezentatywność zebranych opinii – tłumaczył duchowny
– Jednak grupa zaangażowanych nie-biskupów była bardzo zróżnicowana, a sposób, w jaki zostali nominowani, sprawił, że wątpliwe było, czy ich poglądy były reprezentatywne dla danego Kościoła, diecezji lub parafii – komentował rolę świeckich delegatów na „synod” przewodniczący KEP.
– Rosnące poczucie współodpowiedzialności świeckich za Kościół i ewangelizację należy powitać z entuzjazmem. Nie jest ono całkowicie nowe, ponieważ bez tego poczucia współodpowiedzialności nie mielibyśmy takich postaci jak święta Katarzyna ze Sieny, święty Tomasz Moore czy błogosławiony Carlo Acutis. Pojawia się jednak pytanie, czy istnieje specyficzne powołanie świeckich i świecka droga do świętości, czy też jedynym modelem jest droga kapłańska, a świeccy mogą wypełniać misję wynikającą z chrztu świętego w takim stopniu, w jakim stają się podobni do kapłanów – podsumowywał próby cedowania na laikat coraz większej ilości kompetencji szef Konferencji Episkopatu Polski.
– W rozmowie o świeckich widzę potrzebę obrony świeckości świeckich przed próbami ich „klerykalizacji”. Gdyby świeccy w swoim myśleniu o powołaniu skupiali się tylko na kwestiach liturgicznych, wiele obszarów właściwych ich powołaniu, takich jak rodzina czy polityka, zostałoby zaniedbanych – konkludował poznański metropolita.
Zdaniem hierarchy wydatny wpływ na wielu delegatów miała nieortodoksyjna niemiecka Droga Synodalna.
– W dniu otwarcia Synodu wszyscy otrzymaliśmy pocztą elektroniczną dokumenty niemieckiej Synodale Weg. Prawie wszystkie wymienione tam postulaty budzą moje poważne obawy. Uważam, że Kościół w Niemczech znajduje się w największym kryzysie od czasów Reformacji. Z kolei wysyłkę powyższych dokumentów odczytuję jako próbę rozpowszechnienia niemieckich problemów w całym Kościele. Dokumenty obficie czerpią z teologii protestanckiej i języka współczesnej polityki. Stąd bierze się przekonanie, że Kościół powinien dostosować się do świata poprzez przyjęcie systemu demokratycznego i standardów liberalnej biurokracji. W Niemczech mamy na ogół Kościół z rozbudowaną biurokracją. Z tego wynika chęć ograniczenia władzy biskupów i zamiar zbudowania świeckiej struktury władzy równoległej do hierarchicznej, a także wprowadzenia świeckiego nadzoru nad biskupami – relacjonował abp Gądecki.
– Dlaczego warto zajmować się dokumentami Synodale Weg? W jednej ze swoich wypowiedzi bp Georg Bätzing powiedział, że udało mu się uwzględnić wszystkie niemieckie postulaty w projekcie dokumentu końcowego Synodu. Istnieje więc ryzyko, że ojcowie synodalni, głosując nad dokumentem końcowym w przyszłym roku, w rzeczywistości zatwierdzą postulaty Synodale Weg, choć w nieco innym brzmieniu – ubolewał polski hierarcha.
Podczas wywiadu duchowny upomniał się również o wiernych, którzy walczą z własnymi skłonnościami do złego i poświęcają wiele, by żyć w zgodzie z nauczaniem Kościoła. Jedną z tych grup są chrześcijanie zmagający się ze skłonnościami homoseksualnymi, którzy świadomi nieuporządkowania grzechu sodomskiego zachowują czystość, zamiast żądać od Kościoła „dostosowania” do nich Chrystusowej Nauki.
– Niektórzy, często identyfikujący się z określeniem LGBTQ+, prowadzą życie, które jest wyraźnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła, a mimo to często dążą do zmiany tego nauczania. Inni, którzy nie identyfikują się z powyższą nazwą, prowadzą życie w czystości i oczekują, że Kościół umocni ich w tym wyborze poprzez swoje nauczanie. Osoby z tej drugiej grupy nie czują się odrzucone przez katolicką moralność seksualną. Wręcz przeciwnie. Dzięki nauczaniu Kościoła byli w stanie lepiej zrozumieć samych siebie i doświadczyli głębokiego spotkania z Chrystusem poprzez sakramenty – zaznaczał poznański ordynariusz.
– Bolesne jest dla nich to, że w praktyce duszpasterskiej coraz rzadziej spotykają się z nauczaniem Kościoła. Często spotykają się tam z typizacją, która odpowiada językowi ruchu LGBTQ+, ale nie ma nic wspólnego z rzeczywistością ich życia, a nawet ją odrzuca. Osoby te, mimo że starają się żyć w stanie łaski uświęcającej i dążą do świętości, czują się opuszczone przez Kościół, który ignoruje ich potrzebę duchowego przewodnictwa i wsparcia. Atak na nauczanie Kościoła, którym kierują się w życiu, postrzegają jako bezpośredni atak na ich własną wiarę i ich życiowy wybór wierności Chrystusowi – komentował.
Na koniec abp Gądecki trzeźwo krytykował wprowadzanie do dokumentów kościelnych nie- teologicznego języka zaczerpniętego z lewicowej meta-polityki. – Chociaż słowo „włączenie” było często powtarzane w auli synodalnej, niewiele osób zastanawia się, co ono oznacza. Tymczasem termin ten, zanim dotarł do auli synodalnej, został jasno zdefiniowany w języku świeckiej polityki. Nie powinniśmy kojarzyć go jedynie ze świętami „all-inclusive”, ale również z Międzynarodową Federacją Planned Parenthood i agendą ONZ ds. kobiet. Dokumenty tych instytucji jednoznacznie podważają binarny podział płci i uznają wszystkie formy wyrażania płciowości za równoważne. Dotyczą one również zniesienia lub poluzowania istniejących kryteriów przystąpienia do różnych grup, w tym Kościoła. Kiedy Kościół luterański był Kościołem państwowym w Szwecji, ateista zażądał przyjęcia do wspólnoty kościelnej bez chrztu. Wygrał sprawę w sądzie, który orzekł, że wymaganie chrztu jest dyskryminacją – przypominał arcybiskup.
– Powstaje pytanie: Czy nauczanie Pana Jezusa było inkluzywne czy wykluczające? Jezus pozostawił uczniom jasne przesłanie: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu… (Mt 28,19). Czynił dobro i umarł na krzyżu za wszystkich, także za największych grzeszników, ale został ukrzyżowany między innymi dlatego, że postawił sprawę jasno, powiedział prawdę, także tę niewygodną dla słuchaczy. „Wy macie diabła za ojca” (J 8,44) – to nie były przypadkowe słowa. Radykalne włączenie nie było Jego najwyższym priorytetem, co widać, gdy wielu uczniów odeszło po Jego mowie o Chlebie Życia (J 6, 66) – wskazywał rozmówca Catholic World Report.
– Słowo „inkluzywność” zdecydowanie nie pasuje do teologii chrześcijańskiej. Przychodzi do nas z nauk społecznych. I tu pojawia się problem. Kościół wyznaje dogmat o nieomylności papieża. Jednocześnie można odnieść wrażenie, że część teologów i biskupów wierzy w nieomylność nauk społecznych, i to nawet nie nauk ścisłych, ale niektórych socjologów i teorii głównego nurtu, o których za kilkadziesiąt lat będzie się tylko wspominać w podręcznikach historii – konstatował.
Jak trafnie zwracał uwagę Abp Gądecki, podobne podejście świadczy o relatywizacji wiary i poczuciu, że jej zasady trzeba dostosować do współczesnych koncepcji propagowanych w ramach nauk humanistycznych.
– Wydaje mi się, że zdania takie jak „wypracowane przez nas kategorie antropologiczne nie są wystarczające do uchwycenia złożoności elementów wynikających z doświadczenia czy wiedzy naukowej” wynikają albo z nieuświadomionego kompleksu niższości, albo z zabobonnego podejścia do nauki – komentował przewodniczący KEP.
– Zdanie to stoi w sprzeczności z przekonaniem wyrażonym chociażby w Redemptor hominis (nr 10): „Człowiek, który chce zrozumieć siebie do końca, nie wedle jakichś tylko doraźnych, częściowych, czasem powierzchownych, a nawet pozornych kryteriów i miar swojej własnej istoty, musi ze swoim niepokojem, niepewnością, a także słabością i grzesznością, ze swoim życiem i śmiercią, przybliżyć się do Chrystusa. Musi niejako w Niego wejść z sobą samym, musi sobie „przyswoić”, zasymilować całą rzeczywistość Wcielenia i Odkupienia, aby siebie odnaleźć. Jeśli dokona się w człowieku ów dogłębny proces, wówczas owocuje on nie tylko uwielbieniem Boga, ale także głębokim zdumieniem nad sobą samym – zwracał uwagę hierarcha.
Źródło: https://pch24.pl/…