Raczyński i Grabstein – czyli lekarz od leczenia i „lekarz” od zabijania

Jola – główna bohaterka powieści pt. „Kainka” jest w ciąży. Na swojej drodze spotyka różnych ludzi. Niektórzy jej pomagają, inni (także pod pozorem „pomocy”) szkodzą. Spotyka też dwóch całkiem różnych lekarzy. Poznajmy doktora Raczyńskiego i doktora Grabsteina.

Jola nie chciała i twierdziła, że „nie może” mieć dziecka – nie pozwalał na nie dotychczasowy tryb jej życia i warunki, bała się też kompromitacji. Jednocześnie jakiś wewnętrzny głos, którego istoty nie mogła pojąć, ostrzegał ją przed przerwaniem ciąży. Lękała się tego głosu, tak silnego i głębokiego, a zarazem tak osobistego, że nie zwierzyła się nawet Ginie (fałszywej przyjaciółce), która pewnie wyśmiałaby ją. Postanowiła pójść do lekarza.

Doktor Raczyński to neurolog, o którym jej znajoma wyrażała się kiedyś z wielkim uznaniem. „Przerywanie ciąży” nazwał przekroczeniem piątego przykazania. Był katolikiem, jednak twierdził, że nawet gdyby nim nie był, to prawa naturalne obowiązuje wszystkich ludzi. Podkreślał, że to nie zabieg, tylko „zalegalizowane zabójstwo człowieka”, że poród rzadko zagraża życiu matki, że zabijać nie wolno, nawet, jeśli to dopiero początek ciąży.

Przyjmował, iż nie ma istotnej różnicy między kilkudniowym czy kilkumiesięcznym płodem, a dzieckiem już narodzonym.

Podał przykład siania nasion fasoli i groszku. Wyrwanie maleńkich ździebełek, które trzymają się „wnętrzności” ziarenka i nie zdołały jeszcze wydostać się na powierzchnię ziemi to już zniszczenie groszku, względnie fasolki. Podobnie rzecz się ma z zabiciem płodu, jednak porównanie jest nieścisłe, bo (jak powiedział pewien filozof) „człowiek to dusza obleczona w ciało”. Zachodząc w ciążę, kobieta poczyna człowieka. Wprawdzie ciało jego jest dopiero w zarodku, ale już ta pierwsza, samoistnie żyjąca komórka ożywiona jest duszą rozumną i nieśmiertelną. Jest to Boży „groszek” trzymający się „ziemi” – łona matki. Wyrywając go, zabijamy człowieka.

Jola zwróciła uwagę, że prawo inaczej sądzi – za normalne zabójstwo karze bardzo surowo, a na zabijanie nienarodzonych czasami zezwala, lekarze na ogół nie mają pod tym względem skrupułów. Raczyński uważał to za skutek niewiary i moralnego zwyrodnienia nowożytnych społeczeństw, tymczasem człowiek dawnych czasów lękał się tej zbrodni i tępił ją drakońskimi sposobami. Podkreślił, jakiego niesłychanego spustoszenia dokonuje w całej strukturze kobiety przerwanie ciąży. Złośliwe nowotwory na organach rodnych kobiety w wielu wypadkach są następstwem sztucznego przerywania ciąży.

Cytując znakomitego ginekologa mówił, że „o ile poród jest stanem zdrowia, to każde poronienie, czy to naturalne, czy sztuczne, jest chorobą, której powikłań ani ciężkości nikt nie może przewidzieć”. Wiele pacjentek nieraz do końca życia pokutuje za przerwanie ciąży, bowiem natura nie puszcza tych rzeczy płazem.

Na uwagę Joli, że częste porody również wyniszczają kobietę odpowiedział, że „dziesięć najcięższych porodów nie odbierze tyle zdrowia, co jedna „niewinna” skrobanka”. Istotnym celem życia kobiety jest rodzenie dzieci, dlatego cały jej organizm nastawiony jest w tym kierunku. Nie ma w kobiecie w ciągu całego okresu jej płodności ani jednej komórki, która by mogła wyłamać się spod służby macierzyństwa. W chwili poczęcia wszystkie siły jej natury zostają natychmiast wciągnięte do pracy kształtowania nowego życia. Aborcja przerywa ten proces, hamując gwałtownie całą akcję i pociąga za sobą wstrząs całego organizmu. To tak jak pośpieszny pociąg, który w pełnym biegu wpada na jakąś przeszkodę.

Jolą targały sprzeczne uczucia. Czuła, że doktor mówi prawdę, że tak powinno być i nie ma innej rady. Z drugiej strony myśl o porodzie napawała ją przerażeniem. Pytała, czy warunki materialne lub strach przed kompromitacją przynajmniej w pewnej mierze nie usprawiedliwiają przerwania ciąży. Raczyński zaprzeczył. Warunki społeczne rozwiązuje się na innej płaszczyźnie. Nie wolno zabijać jednych, aby drugim było lepiej.

Radził Joli, aby zrobiła to, co każda uczciwa kobieta na jej miejscu powinna uczynić – urodzić dziecko. Wbrew temu, co uważała, to nie urodzenie, lecz przerwanie ciąży byłoby kompromitacją. Należałoby zachować wstrzemięźliwość przed ślubem, za czym przemawiają względy moralne i praktyczno-życiowe, ale nie można porównywać „zapomnienia się” młodej dziewczyny, która zaszła w ciążę, z perfidną zbrodnią dzieciobójstwa. To, co w tej chwili przeżywała, może jej wyjść na dobre, wpłynąć na głębsze rozumienie życia.

Pożegnał się słowami: „Daj Boże zdrowie! Wszystkiego najlepszego!”.

Dr Grabstein

Jola miała się zastanowić nad tym wszystkim, była bardzo wdzięczna za życzliwość i radę. Myślała, że Raczyński niewątpliwie ma dużo racji, tylko jak to pogodzić z jej swobodnym i nieskrępowanym życiem?

Niestety po wizycie stwierdziła, że musi porozmawiać jeszcze z Giną, a najpierw pójdzie do fryzjera. U fryzjera i kosmetyczki słyszy słowa przeciwne życiu rodzinie małżeństwu i macierzyństwu. Gina – w rozmowach z Jolą często krytykująca katolicyzm, rodzinę, macierzyństwo – wyśmiała jej skrupuły. Znała Raczyńskiego i stwierdziła, że „to nie nasz człowiek”. Radziła Joli: „od takich lepiej z daleka”. Podała adres „świetnego ginekologa, specjalisty od tego rodzaju spraw” – doktora Grabsteina. Jego nazwisko (sugerujące żydowskie pochodzenie) dosłownie w języku niemieckim oznacza ‘nagrobek’. Gina chwaliła Grabsteina, dobrą obsługę w jego zakładzie i dyskrecję. Wyznaje Joli, że sama dwukrotnie skorzystała z jego usług. Uważa, że ciąża już jej „nie grozi” – po takim zabiegu płodność na ogół ustaje, jednak trzeba się zawsze mieć na baczności, bo natura jest przebiegła, lubi niespodzianki i to, zdaniem Giny, wielkie nieszczęście.

Jola jednak zwlekała. Mimo woli przychodziły jej na myśl słowa doktora Raczyńskiego, budząc w niej rozdrażnienie i niepokój. Żeby zapomnieć o wszystkim, rzuciła się w wir zabaw, co na pewien czas pochłonęło ją całkowicie. Niemal zdecydowała, że urodzi, jednak w końcu postanowiła pójść do Grabsteina.

W drodze do niego nie umiała się opanować. Grabstein był uprzejmy i starał się ją uspokoić. Jego słowa jednak mrożą krew w żyłach. „Usunięcie ciąży” określił jako taki drobiazg, że nawet nie nazywa tego operacją, lecz drobnym zabiegiem. Mówił o niebywałych pod tym względem osiągnięciach medycyny, która „w dziedzinie poronień może oddać ludzkości nieocenione usługi”. Uważał, że niebezpieczeństwo utraty zdrowia, a tym bardziej życia jest całkowicie wykluczone, oczywiście jeśli zabiegu dokona lekarz. Dodał, że przerywanie ciąży jest przestępstwem, jeśli to czynią nie-fachowcy, dlatego jest nieubłaganym wrogiem wszystkich pokątnych akuszerek i znachorów.

Jego porównania również przerażają. Zabieg wykonany przez specjalistę trwa znacznie krócej od innych, na które każda pani musi codziennie poświęcić trochę czasu. Mówił o odzyskiwaniu utraconej równowagi, którą – siłą rzeczy – trzeba na chwilę utracić. „Operacja” i ośmiodniowy pobyt w zakładzie miały kosztować pięćset złotych.

Z zachowania Joli wywnioskował, że przerywa ciążę po raz pierwszy. Gdy spytała, czy płód to człowiek, roześmiał się i zastanawiał, czy „trochę tkanek i kształtujących się komórek” jest człowiekiem? Wstydził się, że są lekarze, którzy twierdzą inaczej. Mówił o przesądach, które zaciemniają umysły ludzi mających nawet wyższe studia. Twierdził, że jego zakład ma na celu ułatwienie życia kulturalnej kobiecie, a przeszkadza w tym zacofanie pewnych lekarzy. Prosił Jolę, by nie miała żadnych skrupułów. Według niego człowiekiem jest istota w pełni rozwoju fizyczno-psychicznego, która myśli, czuje i działa mocą swej złożonej budowy, a ponieważ płód nie jest bytem rozwiniętym, nie myśli i nie czuje, więc nie ma mowy o człowieku.

Na pytanie Joli o duszę odpowiedział, że osobiście w żadną duszę nie wierzy. Wiara w samoistną, żyjącą niezależnie od ciała duszę, to według niego pozostałość po średniowieczu, które nie miało pojęcia o medycynie i fizjologii. Z kolei, dodał, według najnowszych i najściślejszych nauk dusza nie jest jakimś odrębnym bytem, a tylko funkcją kory mózgowej i wraz z nią ulega przez śmierć całkowitemu zniszczeniu. Przywoływał rozmowy z najsławniejszymi chirurgami, którzy krojąc ciała żywych czy umarłych nie natrafili na ślad duszy.

Grabstein mówił też coś o zacofaniu społeczeństwa, klerykalizmie, przesądach i ciemnocie…

Później pielęgniarka uspokajała Jolę, że to „żadna operacja”, a codziennie asystuje przy kilku takich „zabiegach”. Jola już podczas wstępnych zabiegów chciała się zerwać, uciec stamtąd jak najdalej, zapaść się pod ziemię… „I niech by się stało jak mówił Raczyński, jak mówiło własne serce”. Było już jednak za późno – przywiązana do łóżka nie mogła się ruszyć.

Grabstein przy pomocy wziernika, kulociągów i rozszerzadeł mordował jej dziecko. Jola prosiła Boga o zmiłowanie. Ledwo widziała jakąś krwawą, poszarpaną i zniekształconą miazgę, w której dostrzegła jednak kształty dziecka. Biedny strzęp ludzkiego życia spadał jak niepotrzebny nikomu ochłap do szpitalnego naczynia.

Długo cierpiała, męczona syndromem poaborcyjnym. Kiedy udało jej się zasnąć, nawiedzały ją najokropniejsze widziadła. Widziała na przykład maleńkie dziecko zbliżające się do niej i ogromnego człowieka z kosmatymi szponami. To doktor, który następnie wrzucił maleństwo do kanału. Podobne majaczenia powtarzały się prawie każdej nocy. Bezskutecznie brała środki nasenne, czy próbowała zmienić tryb życia. Nie mogła zebrać myśli. Traciła poczucie rzeczywistości. Wraz z wydartym z łona życiem jej dziecka umarło jej własne życie.

Pamiętajmy, że syndrom poaborcyjny nie oszczędzi żadnej kobiety, która pozwala na zamordowanie swojego dziecka.

Nawiązując do słów Giny na temat lekarzy – od takich jak Grabstein i jemu podobnych lepiej z daleka! Od takich fałszywych przyjaciół i doradców jak Gina zresztą też. Dziękujemy Bogu za to, że są jeszcze tacy wspaniali lekarze jak doktor Raczyński.

Na podstawie: St. Tworzynowski, „Kainka”, Warszawa 1951, str. 39-48, 93-106

Uważasz, że to ważne? Udostępnij znajomym:

Więcej interesujących treści

Wesprzyj działania Fundacji!

Możemy dalej działac tylko dzięki pomocy ludzi dobrej woli. Liczymy na Ciebie. Każda złotówka, która trafia do naszej Fundacji jest wykorzystywana na walkę z cywilizacją śmierci. Jeśli uważasz, że to co robimy jest potrzebne – wspomóż nas chociaż drobnym datkiem!

. PLN
. PLN

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667

Fundacja Pro – Prawo do życia,
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22,
05-800 Pruszków

Dla przelewów zagranicznych:
IBAN PL79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Kod BIC Swift: INGBPLPW

Prosimy o podanie w tytule wpłaty także adresu e-mail.

Wesprzyj nasze akcje: