Niska frekwencja na marszu równości i siła prawdy – relacja z Rzeszowa

W końcu marsz równości przeszedł koło pierwszego punktu modlitwy różańcowej. Jedna z wolontariuszek wzniosła w górę krzyż, by pokazać młodym ludziom, że Zbawiciel umarł na krzyżu również przez ich grzechy. Wyuzdani mężczyźni na platformie samochodu, pomalowani na atrapę kobiet, nie mogli opanować obrzydzenia na nasz widok. Młodzi ludzie, ba! – dzieci jeszcze, dzierżyły w dłoniach tęczową flagę, maszerując w nieskoordynowanym szyku.

Sobota, 21.09.2024. W tym dniu w Rzeszowie odbywał się tzw. „marsz równości”. 3 punkty miasta. Most przy ul. Narutowicza (tzw. „tęczowy most”), pomnik „czynu rewolucyjnego” oraz park przy Placu Ofiar Getta – to właśnie tam wyznaczyliśmy nasze punkty pikiet, by pokazać mieszkańcom miasta, czym jest zagrożenie tzw. tęczowej ideologii i co ze sobą niesie. A raczej, jakie zgliszcza po sobie pozostawia. Promocja dewiacji seksualnej, sodomii, pedofilii, aborcji na żądanie. „Moje ciało – mój wybór”. Ale czy naprawdę?

Marsz miał się pierwotnie rozpocząć o 13:00. Dlatego też wolontariusze naszej fundacji, wraz z ludźmi dobrej woli, już od 12:30 rozpoczęli przygotowania do kontrmanifestacji. Wielkoformatowe banery, megafon, plakat z informacją o Różańcu przeciwko sodomii – to wszystko zostało rozmieszczone wzdłuż trasy przemarszu przy moście. Okazało się, iż organizatorzy zmienili godzinę startu na 14:00. Nic to dla nas. Więcej modlitwy trafi dziś do Boga, by przebłagać Go za popełniane grzechy. Modlitwa różańcowa płynęła, a uczestnicy gloryfikacji kolorowej zagłady nie mogli wyruszyć z miejsca rozpoczęcia. Może to woda święcona utrudniała przekroczenie granicy między sacrum a profanum? A może sól egzorcyzmowana?

W końcu przeszli koło pierwszego punktu modlitwy różańcowej. Jedna z wolontariuszek wzniosła w górę krzyż, by pokazać młodym ludziom, że Zbawiciel umarł na krzyżu również przez ich grzechy. „Wolność, miłość, tolerancja”. Jakże to zbieżne z masońskim „Wolność, równość, braterstwo”. Jednak dzisiejszy slogan przywdział dla niepoznaki pióra i sześciokolorowe tęcze. Wyuzdani mężczyźni na platformie samochodu, pomalowani na atrapę kobiet, nie mogli opanować obrzydzenia na nasz widok. Młodzi ludzie, ba! – dzieci jeszcze, dzierżyli w dłoniach tęczową flagę, maszerując w nieskoordynowanym szyku.

Po 30 minutach dotarli pod pomnik „czynu rewolucyjnego”. Tu się nas z pewnością nie spodziewali. Twarze osób, będących na czele tego pochodu wyrażały zaskoczenie i wielką konsternację. Ogrodzenie przy pomniku okalało dzisiaj 8 banerów. Pokazujących prawdę. Prawdę o zabijaniu dzieci nienarodzonych, jak i morderczym planie zabijania tych żyjących, pod płaszczykiem tranzycji i ideologii LGBT.

W tle słyszeliśmy nagranie z naszej fundacyjnej furgonetki, która od piątku przemierzała ulice Rzeszowa, dzięki uprzejmości pana Jana – cichego bohatera akcji szerzenia edukacji wśród społeczeństwa, zarówno o aborcji, jak i tęczowej zagładzie. Policja wysypała się z kilku samochodów, z długą bronią, pałkami, tarczami i białymi kaskami, by chronić tych, przed których ideologią chronimy nasze dzieci.

8 banerów, głos z megafonu, furgonetka fundacyjna – tego było już za wiele dla maszerujących. Grymas złości i zaskoczenia zagościł na twarzach osób usadowionych na platformie. „Wolność, miłość, tolerancja” nie brzmiało już tak donośnie. Coś, lub ktoś, zdławił pyszny okrzyk w gardłach.

Finał odbył się w Parku Ofiar Getta. Nasza pikieta z miejsca startu przeniosła się na finisz. Pomimo iż sodomici mieli w założeniu zabawę na zakończenie ich wydarzenia, modlitwa różańcowa pokrzyżowała im szyki. Po kilku wykrzyczanych zdaniach do garstki pozostałych na miejscu ludzi, chęć manifestacji „tęczowego szczęścia” powoli gasła, a duch modlitwy w nas się rozpalał. Zostaliśmy tam jeszcze na długo po zakończeniu parady. Przecież gdzie modlitwa różańcowa, tam egzorcyzm miejsca, w którym się ona odbywa.

Wbrew informacjom umieszczanym w różnego rodzaju artykułach, w marszu wzięło udział około 200-250 osób. W znakomitej większości byli to bardzo młodzi ludzie, jak i rodziny z dziećmi.

Rzeszów, „stolica innowacji”, jak lubią ją określać włodarze miasta w mediach, dzięki bożym ludziom, odparł dziś atak demonicznych sił, pokazując, że są jeszcze wśród Rzeszowian sprawiedliwi. Bo czasem wystarczy garstka… i modlitwa.

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN