Tak się złożyło, że data naszego różańca pokryła się z Dniem Matki. Była to więc szczególna okazja, by modlić się za wszystkie matki w stanie błogosławionym, za kobiety namawiane na aborcję, za naszą ojczyznę, by każde dziecko było przyjęte z miłością, a aborcja została powstrzymana.
Na Placu Armii Krajowej zgromadziło się około 50 osób, a samo miejsce, gdzie rozłożyliśmy banery, było bardzo dobrze widoczne dla mieszkańców.
W kilka minut po rozpoczęciu modlitwy podeszła do nas młoda kobieta, żądając usunięcia z przestrzeni publicznej dużego banera, przedstawiającego ofiarę aborcji – dziecko w 11 tygodniu życia.
Kiedy nie zareagowaliśmy na jej słowa – baner jest częścią zgromadzenia i narzędziem w kampanii, która służy pokazywaniu prawdy na temat aborcji – pani zadzwoniła na policję. Po niedługim czasie na miejscu zjawił się patrol, a dwóch funkcjonariuszy, upewniwszy się, że zgromadzenie jest zgłoszone i legalne, nie podejmowało dalszych działań wobec nas. Pani jednak wciąż nie dawała za wygraną i czekała, aż skończymy modlitwę, aby dalej w rozmowie wyrażać swój sprzeciw wobec pokazywania zdjęcia ofiary aborcji.
Argumentowała to tym, że zdjęcie może zobaczyć jej 6-letnie dziecko, które miało znajdować się w domu, w budynku obok placu. W sposób oczywisty kampania skierowana jest do osób dorosłych, jednak często widzą ją też dzieci. Wielokrotnie rozmawialiśmy z najmłodszymi o tym, co widać na banerach. Dzieci często są w stanie lepiej odróżnić dobro od zła niż jeden dorosły i rozumieją, że maleństwa w łonie swoich mam powinny być chronione i kochane, a nie zabijane. Duże znaczenie ma reakcja opiekuna. Jeśli ten popiera aborcję, to oczywiście nie wie, jak wytłumaczyć dziecku, co widzi ono na banerze; dla dziecka to jest przecież jednoznacznie złe, że inne dzieci są krzywdzone; niestety wielu dorosłych jest w stanie nie tylko usprawiedliwiać aborcję, ale wręcz postulować jej zalegalizowanie.
Dodatkowo mamy też opinię psychologiczną, która powstała, aby zbadać temat wpływu zdjęć ofiar aborcji na dzieci. Potwierdza ona nasze obserwacje z rozmów.
Niestety pani nie wyraziła chęci ani zapoznania się z opinią, ani nie chciała słyszeć, w jaki sposób sami wolontariusze rozmawiają z dziećmi. Wzięła od nas ulotki, jednak ku naszemu zaskoczeniu, bardzo nie chciała wziąć modelu dziecka w 10 tygodniu życia, tzw. “Jasia” mówiąc, że się “z tym nie zgadza”…
Czy świadczy to o przebytej traumie związanej z aborcją? Tego nie wiemy, ale niestety w Polsce bardzo wiele osób cierpi na syndrom poaborcyjny. Wśród nich są zarówno kobiety-matki, których dzieci zostały zabite, ale także ojcowie, rodzeństwo itd. Wciąż niewiele osób szuka wsparcia po przebytej traumie, a pojawiające się uporczywe wyrzuty sumienia, zaburzenia natury psychiatrycznej czy duchowej przypisują innym czynnikom. Warto wiedzieć, że pomoc można znaleźć np. w rekolekcjach “Winnica Racheli – uzdrowienie po aborcji”, które są adresowane do wszystkich, nie tylko do osób wierzących.
Mamy nadzieję, że spotkana przez nas pani, z którą rozmowa zakończyła się w zgodzie i podaniem sobie dłoni, znajdzie potrzebne wsparcie, jeśli takiego potrzebuje, a także kiedyś spokojnie wyjaśni swemu dziecku, że aborcja – czyli okrutne zabicie drugiego człowieka, nienarodzonego dziecka – zawsze jest czymś niedopuszczalnym. Taka nauka z pewnością może uchronić wiele osób, w tym dzieci i młodzież, przed popełnieniem tego strasznego czynu w przyszłości.
Nasza Fundacja prowadzi kampanię Ocalone.org – jeśli Ty lub ktoś, kogo znasz, jest w ciąży i znajduje się w sytuacji kryzysowej, nie ma wsparcia, zwróć się do nas!
Wszystkim uczestnikom dziękujemy za obecność oraz świadectwo podczas niedzielnego różańca i zapraszamy na kolejne akcje!
Chcesz działać z nami w Mielcu? Zgłoś się i pomóż nam walczyć o życie dzieci!