Wszystkie media rozpisują się o tej tragedii i na podstawie dostępnych informacji próbują wyjaśnić, co mogło być motywem zbrodniczego czynu starszego mężczyzny. Najprawdopodobniej podłożem zachowania sprawcy są problemy psychiczne (powiązane ze schorzeniem neurologicznym), na co wskazywało już jego zachowanie przed zaatakowaniem dziecka. Tego samego dnia, chwilę wcześniej, napastnik groził ekspedientce w sklepie i domagał się sprzedania mu alkoholu. Z relacji sąsiadów wynika, że mężczyzna w przeszłości bywał agresywny (groził np. wysadzeniem kamienicy) i zachowywał się w sposób irracjonalny. Może miał zaburzenia adaptacyjne związane z trudną sytuacją życiową, chorobą, stresem, nałogiem, biedą i niemożnością natychmiastowego zaspokojenia głodu alkoholowego?
Media i społeczeństwo, dokonując radykalnego i oczywiście nader słusznego potępienia zbrodniczego czynu zabójcy i domagając się dla niego wymiaru kary dalece wykraczającego poza polski kodeks karny, wydają się w ogóle nie zważać na jego stan psychiczny. Nie szukają ewentualnych okoliczności łagodzących mogących zmniejszyć odpowiedzialność starszego człowieka za to, co zrobił. Opinia publiczna, dziennikarze, politycy koncentrują się na tragedii chłopca, jego bliskich, boleją nad traumą dzieci i nauczycielek będących świadkami zbrodni.
Uwarunkowania psychiczne i somatyczne sprawcy nie mają niemal żadnego znaczenia w społecznej percepcji zbrodni popełnionej na poznańskim przedszkolaku. Niemal nikt nie współczuje sprawcy, który zapewne jest osobą głęboko nieszczęśliwą, schorowaną, zmagającą się z rozlicznymi trudnościami życiowymi. A teraz swoim postępowaniem radykalnie pogorszył swoją sytuację. Ba, pewnie nawet niewiele katolików zdobędzie się na modlitwę za zabójcę, aby uniknął on najgorzej z możliwych kar, czyli potępienia wiecznego.
Zabójstwa społecznie potępiane i… niepotępiane
Czy każde zabójstwo niewinnego dziecka, którego sprawca zmaga się z domniemanymi bądź rzeczywistymi problemami psychicznymi jest w takim samym stopniu potępione? Czy każdy dzieciobójca musi obawiać się samosądu i śmierci w męczarniach, gdyby dopadli go „zwykli ludzie”? Czy każdy sprawca, nawet mający problemy psychiczne, musi pożegnać się z wolnością i liczyć się z wieloletnim więzieniem lub długotrwałym pobytem w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym? Otóż nie!
Są zbrodnie popełniane na dzieciach, których sprawcy nie tylko nie spotykają się z ostracyzmem społecznym, ale wręcz przeciwnie – są uznawani za bohaterów niosących pomoc kobietom mających rzeczywiste, bądź domniemane problemy psychiczne, w tym trudności adaptacyjne.
Są dzieci, które nie mają praktycznie żadnej ochrony prawnej i faktycznej – ich zabijanie nie jest penalizowane i nie budzi oburzenia większości opinii publicznej, mediów, polityków. Istnieją dzieci, których życie w oczach wielu jest mniej warte od życia zwierzęcia.
Czym się różni zamordowany pięciolatek z Poznania, którego śmierć budzi słuszne oburzenie i sprzeciw od dziecka, którego śmierć jest uważana za w pełni uprawnione korzystanie z prawa wyboru uznanego wręcz za prawo człowieka?
Otóż to drugie dziecko jeszcze się nie narodziło… jego jedyną „winą” jest to, że jest niechciane lub na dodatek chore. Wielu polityków, dziennikarzy, przedstawicieli opinii publicznej nie widzi nic złego w tym, aby podać mu śmiercionośny zastrzyk chlorku potasu w serce, rozszarpać na kawałki, zatruć pigułką aborcyjną…
„Niech się dzieje zabijanie!”
Ostatnio stało się modne usprawiedliwianie zabijania dzieci poczętych kondycją psychiczną ich matek. Wiodącą placówką w niesieniu „ulgi” kobietom zmagającymi się z trudną sytuacją i związanymi z nią zaburzeniami adaptacyjnymi jest szpital w Oleśnicy. Wielu mieszkańców tego niewielkiego miasta wyraża głębokie oburzenie i sprzeciw, lecz nie wobec zbrodni popełnianych na dzieciach nienarodzonych, a wobec tych, którzy ujawniają prawdę o metodach „leczenia” zaburzeń psychicznych u matek, jakimi są – zastrzyk chlorku potasu w serce dziecka lub odessanie go z łona matki. Niektórzy oleśniczanie są tak bardzo oburzeni, że nawet posuwają się do ataków fizycznych na tych, którzy usiłują ratować życie niewinnych dzieci uznanych za podludzi.
W wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej mieszkanka Poznania skonstatowała… „(…)To jest coś niesamowitego, jak ktoś kto mieszka tu lata, wychował się tu, może zrobić krzywdę swojemu człowiekowi, małemu dziecku. No to jest po prostu coś niesamowitego(…)”.
A tymczasem Oleśniczanka agresywnie manifestująca jak bardzo jej przeszkadza pikieta antyaborcyjna pod szpitalem zapytana przez uczestnika zgromadzenia czy nie przeszkadza jej to, co się w tym szpitalu dzieje, że dzieci są zabijane chlorkiem potasu w serce, spontanicznie odkrzyknęła – „Niech się dzieje!” Zaiste trudny do pojęcia dysonans poznawczy. Jakieś niepojęte rozdwojenie jaźni.
Inne dzieci zabijane w Poznaniu
W Poznaniu również są zabijane dzieci przy powszechnej aprobacie ze strony władz i opinii publicznej. W Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego im. Marcinkowskiego w roku 2022 zabito 7 dzieci z przesłanki „zagrożenia zdrowia/życia” matki, a w pierwszym półroczu 2023 odebrano życie 3 dzieciom. Szpital odmówił udzielenia odpowiedzi na pytanie o szczegółowe wskazania do tych aborcji, nie chce przyznać się, czy dzieci są zabijane np. ze wskazań psychiatrycznych. Czy w tym szpitalu metodą leczenia zaburzeń adaptacyjnych u matek jest uśmiercanie ich dzieci? Skoro to takie „chwalebne”, to dlaczego szpital odmawia udzielenia odpowiedzi? A jednak to może coś nie aż tak bardzo chwalebnego, jak mogłoby się wydawać.
Wyobraźmy sobie, że jakaś chora lub zaburzona psychicznie kobieta wynajmuje zabójcę, który podbiega do jej rocznego dziecka i wstrzykuje mu truciznę w serce, od której dziecko umiera albo sama podaje maluszkowi rozpuszczony w herbatce śmiercionośny środek. Podzieliłaby zapewne los zabójcy przedszkolaka z Poznania. Stałaby się powszechnie znienawidzoną personą non-grata. A osoba postronna, dokonująca zatrzymania zabójcy/ów dziecka, zostałaby okrzyknięta bohaterem.
Sytuacja byłaby diametralnie inna, gdyby analogiczny scenariusz miał miejsce w przypadku tego samego dziecka jeszcze przed jego narodzeniem. Zabójca byłby uznany za dobroczyńcę, a matka za osobę w potrzebie, której należy się współczucie i zrozumienie. A wiele spośród osób postronnych chętnie obezwładniłoby tych, którzy usiłowali uratować dziecko przed śmiercią.
Ktoś czegoś tu nie rozumie? Zbrodnia zbrodni nierówna, no ale przecież (czy ktoś tego chce, czy nie) zbrodnia to zbrodnia…
Źródła:
https://www.pap.pl/…
https://www.pap.pl/aktualnosci/…
https://wiadomosci.onet.pl/…