Jest wina, czy będzie kara?

Dnia 11 stycznia odbyła się czwarta już z kolei rozprawa przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga w procesie karnym Justyny Wydrzyńskiej, działaczki zbrodniczej grupy aborcjonistek Aborcyjny Dream Team.

Justyna Wydrzyńska została oskarżona o pomocnictwo w aborcji oraz o wprowadzenie do obrotu produktów leczniczych bez odpowiedniego zezwolenia. Grozi za to do 3 lat pozbawienia wolności. Tym razem udało się aktywistkę postawić przed sądem, tylko dlatego, że wysłała środki poronne bezpośrednio do zainteresowanej kobiety i odkrył to jej mąż, a następnie powiadomił organy ścigania. Matka nie zdążyła zabić dziecka przy pomocy pigułek, bo zarekwirowała je policja, jednak wkrótce dziecko i tak zmarło.

Wydrzyńska zeznała przed sądem, że nie miała kontaktu z osobą do której wysłała tabletki, a nawet jeśli tak było, to tego nie pamięta. Stwierdziła, że dostała informację z organizacji Aborcja bez granic o sytuacji rodzinnej kobiety i postanowiła wysłać jej tabletki, które od roku trzymała w domu na własny użytek.

Kobieta, która otrzymała tabletki oraz jej mąż mają w sprawie status świadków. Oboje świadkowie nie stawili się na rozprawy w kwietniu, lipcu i październiku ubiegłego roku. Podczas rozprawy w październiku sąd ukarał obojga świadków karą pieniężną w wys. po 3000 zł za niestawiennictwo bez usprawiedliwionej przyczyny. Obrońca Justyny Wydrzyńskiej poinformował, że kobieta nie stawia się z obawy przed kontaktem z osobami postronnymi, mediami oraz publicznością. Jest to skądinąd w pełni zrozumiałe z uwagi na to, iż jest to sprawa budząca szerokie zainteresowanie mediów i publiczności. Wysoce prawdopodobne, że z tego samego powodu na rozprawy nie stawiał się również mężczyzna, który udaremnił dokonanie aborcji. Sąd zdecydował o wyłączeniu jawności rozprawy na czas przesłuchania świadków oraz o zapewnieniu im możliwości zeznawania w oddzielnej sali bez narażenia na kontakt z publicznością i mediami.

Za zgodą sądu do udziału w procesie włączył się Instytut Ordo Iuris, jako organizacja społeczna reprezentująca interesy nienarodzonego dziecka, któremu zgodnie z zapisami Konstytucji RP oraz dwoma orzeczeniami Trybunału Konstytucyjnego (z 1997 i z 2020) przysługuje prawna ochrona życia. Wadliwa konstrukcja przepisów kodeksu karnego znacznie utrudnia, a przeważnie wręcz uniemożliwia skuteczną ochronę prawa do życia od momentu poczęcia. Obecność przedstawicieli Ordo Iuris bardzo nie spodobała się aborcjonistom, zdaniem których dziecko poczęte nie jest osobą pokrzywdzoną i nie przysługują mu prawa człowieka.

Oskarżona Wydrzyńska stawia się na rozprawy, udziela wyjaśnień, lecz swoim zachowaniem i wypowiedziami zarówno podczas rozpraw jak i poza salą sądową ostentacyjnie demonstruje przekonanie o całkowitej słuszności swojego postępowania i kreuje się na bohaterkę, która jest niesłusznie sądzona za dokonanie szlachetnego czynu, za pomoc kobiecie w potrzebie. W licznych wywiadach, jakich udziela proaborcyjnym mediom (innym okazuje lekceważenie i pogardę) wielokrotnie powtarza, że nadal będzie „pomagała” osobom w ciąży. Nie jest tajemnicą, że owa „pomoc” polega wyłącznie na zamordowaniu niechcianego dziecka…

W październiku prokuratura wniosła o włączenie do materiału dowodowego nagrania wypowiedzi oskarżonej z dnia 14 lipca 2022r. (dla potrzeb dokonania prognozy kryminologicznej), kiedy to wraz z innymi aborcjonistkami Kingą Jelińską i Natalią Broniarczyk bez żadnego pardonu informuje o tym, że nadal pełni dyżury telefoniczne, podczas których informuje osoby w ciąży (sformułowanie kobiety w ciąży jest niepoprawne w ich nowomowie) jak zamówić środki poronne i jak wyjechać za granicę by „usunąć ciążę” np. w drugim trymestrze. Również w wywiadzie udzielonym w dniu 11 stycznia br. Wydrzyńska stwierdzała, że postąpiłaby tak samo, jak poprzednio. Słuchając wypowiedzi oskarżonej i jej koleżanek można odnieść nieodparte wrażenie, że pomaganie w zabijaniu dzieci stanowi dla nich swoistego rodzaju makabryczne hobby, sprawia im nieskrywaną przyjemność. Morderstwo nie jest już traktowane jako tzw. „mniejsze zło”, lecz jako najwyższe „dobro”. Pokazuje to w jakim kierunku zmierza lobby aborcyjne. Satanistyczny kult mordowania dzieci chyba już osiągnął swoje apogeum. Kapłanki demona aborcji nie kryją się już z niczym.

Wydrzyńska nie kryje faktu, że proces jest dla niej stresujący i nie jest pewna, jakie orzeczenie wyda sąd, choćby dlatego, że jest aktywistką, a nie zwykłą osobą pomagającą w aborcji osobie bliskiej. Czuje jednak duże wsparcie ze strony licznych organizacji i osób popierających jej działania.

Na rozprawę w dniu 11 stycznia stawił się mężczyzna, który zgłosił sprawę organom ścigania, nie skorzystał jednak z danej przez sąd możliwości zeznawania w oddzielnie sali. Jego imię i nazwisko oraz wizerunek poznali wszyscy, którzy byli obecni podczas jawnej części rozprawy. Kobieta, która otrzymała pigułki poronne nie stawiła się, dzień przed rozprawą przedłożyła zaświadczenie lekarskie.

Na czas przesłuchania świadka jawność procesu została wyłączona, na sali oprócz stron mogły zostać jedynie po dwie osoby wskazane przez prokuratora oraz obronę. Obrońca Wydrzyńskiej skorzystał z tej możliwości i na jej wniosek wskazał Natalię Broniarczyk oraz Kingę Jelińską. Obrońca Justyny Wydrzyńskiej zawnioskował do sądu o zwrócenie się do właściwych miejscowo ośrodków pomocy społecznej o nadesłanie posiadanej dokumentacji dotyczącej sytuacji rodzinnej świadków (w tym dot. Niebiskiej Karty) oraz do właściwych sądów (wydziały rodzinne i karne) o wskazanie wszystkich ewentualnych spraw prowadzonych z udziałem ww. świadków oraz o przesłanie akt. Sąd przychylił się do tego wniosku. Sąd zleci również przeprowadzenie kuratorskiego wywiadu środowiskowego w miejscu zamieszkania oskarżonej.

Aborcja a przemoc

Obecnie postepowanie sądowe zostało przekierowane na dokładne rozeznane sytuacji życiowej obojga świadków i poznanie okoliczności towarzyszących. Środowiska proaborcyjne już ochoczo wykorzystują ten fakt (oraz bardzo fragmentaryczne informacje dot. sytuacji życiowej świadków) do tego, aby lansować aborcję jako świetne remedium na rozwiązywanie problemów w trudnych relacjach rodzinnych. Świadczy o tym choćby artykuł z dnia 11 stycznia br. w Wysokich obcasach „Zwrot w procesie Wydrzyńskiej. A co, jeśli tylko aborcja pomaga w ucieczce przed domową przemocą?”. Formują opinię publiczną w przekonaniu, że zamordowanie dziecka (choć oni tego tak nie nazywają) bywa najlepszą formą wsparcia dla kobiety będącej ofiarą przemocy ze strony mężczyzny. A tymczasem zupełnie ignorują fakt, że to właśnie możliwość zabicia własnego dziecka bardzo często jest na rękę tym, którzy krzywdzą kobiety i niejednokrotnie zmuszają je do dokonania aborcji (na przykład by zacierać ślady przestępstw na tle seksualnym). Ba, obecnie nawet próba uratowania nienarodzonego dziecka poprzez udaremnienie aborcji jest traktowana jako forma przemocy wobec jego matki.

W jednym z wielu wywiadów udzielonych w siedzibie sądu w dniu 11 stycznia towarzysząca Wydrzyńskiej Kinga Jelińska stwierdziła, że mężczyzna może być „(…) zaproszony do decyzji, współdecydowania o aborcji, ale ta decyzja zawsze jest po stronie osoby w ciąży (…)”. Z tego wynikałoby, że ojciec nie ma żadnego prawa do ratowania życia swojego dziecka, a wszelkie działania w tym kierunku będą traktowane jako przemoc wobec matki dziecka. Czy wolno ojcom stać biernie wobec czegoś takiego? Czy wolno im bezczynnie patrzeć na to, jak mordowane są ich dzieci?

To jeszcze nie koniec

Sąd wyznaczył kolejne dwa terminy rozpraw na 6 lutego br. oraz 14 marca br. Zostanie przesłuchany również trzeci świadek, kobieta, która zna oboje dotychczasowych świadków.

Podczas jawnej części procesu na sali sądowej obecni są liczni dziennikarze mediów krajowych i zagranicznych (w 99,9 proc. proaborcyjnych). Ponadto do sądu przybywają przedstawiciele polskich i zagranicznych organizacji identyfikujących się jako obrońcy praw człowieka (np. Amnesty International, Human Rights Watch) oraz organizacji aborcyjnych, a nawet byli obecni przedstawiciele ambasad (Belgi, Norwegii, USA, Holandii). Wśród publiczności są również tacy aktywiści jak np. Michał Szutowicz odpowiedzialny za bandyckie napady na ulicach Warszawy. Obserwując zachowanie większości tych osób na sali sądowej można odnieść wrażenie, że mają lekceważący stosunek do sądu i zdarza się, że policjanci i sędzia muszą ich upominać i prosić o ciszę i stosowne zachowanie w czasie rozprawy.

Sprawa karna Wydrzyńskiej budzi szerokie zainteresowanie w wielu środowiskach i nie jest tajemnicą, że wywierane są silne naciski na prokuraturę i polskie władze, aby wycofać zarzuty wobec oskarżonej. Wydrzyńska jest postrzegana jako osoba niesłusznie prześladowana przez opresyjne państwo polskie. Jest pierwszą aktywistką w Europie, która stanęła przed sądem za pomocnictwo w aborcji. Wynik procesu będzie miał niemałe znaczenie dla tych środowisk, ale nie tylko. Przy tej okazji nie sposób nie pokusić się o porównanie liczby procesów sądowych wytaczanych w Polsce aktywistom-mordercom dzieci nienarodzonych z liczbą spraw przeciwko działaczom-obrońcom najmłodszych. W chwili obecnej stosunek tych liczb wynosi 1:150.

Pod siedzibą sądu przy okazji każdej rozprawy w procesie Wydrzyńskiej obecni są proaborcyjni aktywiści, którzy głośno krzyczą za prawem do bezkarnego zabijania dzieci, wyśpiewują hymny pochwalne na cześć środków poronnych, parodiując nawet katolickie obrzędy religijne. Sług piekieł nie jest jednak aż tak dużo jak się mogło wydawać. Satanistyczny wiec gromadzi ledwie kilkadziesiąt osób, a nie zapowiadane przez nich setki. Zwolennicy mordowania dzieci są głośni, wulgarni, cyniczni i mają poczucie sprawstwa, tym bardziej, że wspierają ich liczne organizacje międzynarodowe sowicie opłacane przez globalistów, zdeprawowane rządy państw zachodniej Europy i Skandynawii. Niestety są również polscy parlamentarzyści (opłacani z pieniędzy podatników), którzy wspierają zbrodnicze praktyki aborcjonistek, jak np., posłanki Lewicy i Koalicji Obywatelskiej, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Katarzyna Kotula i Klaudia Jachira.

W tłumie zmanipulowanych propagandą osób są również ludzie bardzo młodzi a nawet dzieci, dla których Wydrzyńska stała się autorytetem i chcą być „Jak Justyna” i tak „pomagać”. Nie jest tajemnicą, że lobby aborcyjne na różne sposoby deprawuje najmłodszych by wychować sobie wiernych klientów, by móc potem sowicie zarabiać na ich przyszłych błędach.

Nie może nas zabraknąć tam, gdzie lobbują za bezkarnym mordowaniem bezbronnych

Byłoby czymś niedopuszczalnym gdyby wyłącznie aborcjoniści byli obecni w sądzie i przed jego siedzibą w dniach procesu Wydrzyńskiej. Im właśnie o to chodzi, aby wyłącznie ich narracja przedostawała się do opinii publicznej. Wtóruje im prezydent Rafał Trzaskowski, który zabronił przedstawicielom Fundacji Pro-Prawo do życia zorganizowania zgromadzenia w dniu 11 stycznia. Pomimo tego udało się nam zorganizować legalne zgromadzenie i być głosem dzieci, którym odmawia się wszystkiego – człowieczeństwa i najbardziej fundamentalnego z praw, jakim jest prawo do życia.

Niemal we wszystkich współczesnych systemach prawnych na całym świecie nawet najgorsi zbrodniarze mają prawo do obrony, mają adwokatów, którzy ich reprezentują. Współczesny świat nie kwestionuje prawa do obrony dla oskarżonych nawet o najcięższe zbrodnie. Jednocześnie wielcy tego świata odmawiają prawa do obrony maleńkim dzieciom, które niczemu nie zawiniły a które są masowo mordowane. A wręcz przeciwnie coraz łapczywiej domagają się przelewania ich krwi.

Dlatego to właśnie my musimy być obrońcami tych dzieci musimy być ich adwokatami, aby móc przemawiać w ich imieniu wszędzie tam gdzie skazuje się je na śmierć i gdzie lobbuje się za ich bezkarnym mordowaniem i uniewinnianiem łotrów. Oskarżona Wydrzyńska ma obrońców i bardzo byłoby jej na rękę aby jej ofiary nie miały nikogo kto mógłby się za nimi stawić. Nie możemy dopuścić do tego, aby tak się stało. Aborcjonistki mówią „nic nas nie powstrzyma”. Również nas nic nie powstrzyma przed stawaniem w obronie ich ofiar.

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN