Łódzka rada odwołała się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, ale sąd odrzucił jej skargę. W uzasadnieniu znalazło się stwierdzenie, że uchwała narusza konstytucyjne prawo do wyrażania poglądów.
Warto zwrócić uwagę na kilka aspektów tej sprawy. Po pierwsze radni o lewicowej orientacji, deklarujący swoje przywiązanie do swobody debaty publicznej i praktycznie popierający tę swobodę w przypadku chamskich i agresywnych ataków ze strony swoich kolesiów, stają się nieprzejednanymi wrogami wolności i prawdy, kiedy pozwala ona zdemaskować kłamstwa ich ideologii.
Po drugie zdumienie budzi fakt, że łódzcy radni, którzy poparli uchwałę, zrobili to mając świadomość, że jej konstrukcja kilka razy wcześniej była kwestionowana przez wojewodów i sądy. W wypowiedziach dla proaborcyjnych mediów miejscy politycy swój optymizm tłumaczyli tym, że napisali dłuższe uzasadnienie niż ich koledzy z Krakowa i Warszawy. Nie wystawia to dobrego świadectwa ich inteligencji.
Najistotniejszą sprawą jest nienawiść do prawdy o aborcji jaką prezentuje wielu polityków lokalnych. Gotowi są na ośmieszenie, byle zakneblować ludzi, którzy chcą powstrzymać mordowanie najsłabszych. To zła wiadomość. Ludzie o niskich kompetencjach moralnych i intelektualnych rządzą największymi miastami w Polsce.
Alergia aborcjonistów na zdjęcia ofiar aborcji dowodzi, że prawda obrazów działa. Medialne kłamstwa, że aborcja to nic takiego, upadają wobec ukazania człowieczeństwa ofiar. Jest moralnym obowiązkiem ludzi sumienia z tą prawdą docierać do szerokiej publiczności. Tylko w ten sposób możemy powstrzymać masowe mordy najmniejszych Polaków.