To święto ważne i podniosłe. W tym roku jednak data 11 listopada przebiegł z przykrym akcentem. Tego dnia ważność stracił wniosek dotyczący stwierdzenia niekonstytucyjności zabijania nienarodzonych z powodu podejrzenia o chorobę lub niepełnosprawność. Oznacza to, że sędziowie nie będą się już nim zajmować.
Przypomnijmy, że wniosek został złożony w lipcu 2017 r. przez posła Prawa i Sprawiedliwości Bartłomieja Wróblewskiego. A więc dwa lata temu! Raczej nie da się wytłumaczyć faktu zostawienia sprawy brakiem czasu. Brakiem zainteresowania społecznego i politycznego również nie. Wniosek podpisany został przez 107 parlamentarzystów z różnych ugrupowań. Monitorowany był zarówno przez stowarzyszenia i fundacje działające w obronie życia, jak i poszczególnych posłów, osoby publiczne, prywatne oraz media. Za każdym razem odpowiedź była wymijająca: sugerowano, że „sprawa jest w toku”.
Jak wykryły media, w tym portal Niedziela, za blokowaniem wniosku stała prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska. Jednak, jak wzmiankuje Juliusz Kola w Radiu Maryja, również prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński dobitnie dawał znać posłom, że nie mają dopominać się o zakaz aborcji eugenicznej. „Prezes bardzo surowo i jednoznacznie powiedział, żeby ci posłowie, którzy złożyli to zapytanie do prezes Przyłębskiej, co tam się dzieje ze sprawą, żeby przestali się zajmować tą sprawą. Oczywiście od tego czasu posłowie bardzo niechętnie, bardzo oszczędnie wypowiadali się w tej sprawie. W ogóle już też nikt nie zadawał pytań do TK, co z tą sprawą.” – przypomniał.
Winnego więc nie ma, panuje zmowa milczenia. Jutro zaś życie straci troje kolejnych dzieci. Partia „za życiem” nie poczuwa się do winy, podobnie jak nie poczuwa się do winy prezes Kaczyński i Julia Przyłębska. A jeśli sumienie zacznie jednak zbyt mocno uwierać, zawsze można ponownie zwalić winę na „ruskie trolle” domagające się, o zgrozo, prawa do życia dla każdego człowieka.