To nic, że bomba ta zrobi z 15-letniej dziewczynki wrak hormonalny z założenia nie zdolny do przyjęcia poczętego dziecka, a w sferze psycho-duchowej pokiereszowaną osobę niezdolną do zawarcia trwałego małżeństwa. „Przecież jest legalna” – zapieje chór podstarzałych playboyów w krawatach zaproszonych do jednej ze stacji, z ministrem zdrowia na czele. Spokojnie, „jest bezpieczna, bo musiała przejść wszystkie procedury”, uspokoi jeszcze raz pani premier. Według oficjalnych opisów octan uliprystalu testowany był na bardzo ograniczonej grupie kobiet powyżej 18 roku życia, więc dzięki państwu posiadającym dyplomy akademii medycznych – Kopacz, Arłukowiczowi, Radziewicz-Winnickiemu, 15-letnie dziewczynki staną się ważnym ogniwem szerszych eksperymentów. Media zadbają o szeroki dopływ królików doświadczalnych. A doświadczenia na nieletnich będą pouczające, skoro dawka środka, który ma być dostępny poza kontrolą w celach pozamedycznych, jest 6-krotnie wyższa (30 mg) niż tego, który zarejestrowany jest w przypadku mięśniaków macicy i wydawany tylko na receptę (5 mg). Dlaczego nie znieść wszystkich recept ?
Co osobiście zrobiłbym na miejscu stojącego za ladą aptekarza, do którego zwraca się dziecko prosząc o…no właśnie, o co? Lek na przeziębienie bez recepty, coś na biegunkę, na ból głowy, gardła? Nie, „pigułkę po”. Cieszy bardzo, że środowisko aptekarskie stanowczo wystąpiło przeciwko niekontrolowanemu obrotowi trucizny, którą legalizuje Minister Zdrowia. Niezależnie od efektów tych protestów, każdy aptekarz ma prawo się bronić.
Klauzula sumienia to niepisane prawo przysługujące każdemu, niezależnie od zawodu, bez względu na to czy jest dodatkowo skodyfikowana w zawodowym kodeksie etyki. Brzmi krótko: masz prawo i obowiązek nie robić tego, co jest obiektywnie złe. Kto prawo to neguje, neguje wolną wolę człowieka, stosuje względem niego przemoc traktując jak niewolnika, który ma wykonywać administracyjne rozkazy.
A więc: „nie ma i nie biędzie w naszej aptece, nie sprzedajemy środków toksycznych dzieciom.” „Zajmujemy się sprzedażą środków o działaniu leczniczym. Nie wydajemy trucizn dzieciom.” Czy też w końcu, jeśli kogoś naprawdę nie stać na odwagę, a przyjdzie dorosła kobieta: „Proszę pytać pod koniec przyszłego tygodnia, ale wątpimy czy dotrze.” Z odmową powinno być łatwiej niż się wydaje. Środek wczesnoporonny, którego marketingiem zajęła się Komisja Europejska nie jest lekiem. Jedyne zarejestrowane wskazanie octanu uliprystalu w dawce uderzeniowej 30 mg to wprowadzenie kobiety w stan patologii i ewentualne zabicie poczętego dziecka. Aptekarz ma prawo i obowiązek odmówić wydawania środka, którego celem jest zrobienie z człowieka ruiny. Później nie będzie tłumaczenia, że „przecież był legalny”. Warto to mieć na uwadze.
Autor jest doktorem nauk medycznych, specjalistą chorób wewnętrznych, doktorem habilitowanym nauk chemicznych.
{flike}