„Niedoszła aborcjonistka”, która ma „sposób na życie”: „Chcę więcej pieniędzy”. Takimi słowami Magdalena Rigamonti opisała kobietę, która kiedyś walczyła o aborcję „ze względów zdrowotnych”. Tak proaborcyjne media podsumowały kobietę, która już wykonała swoje zadanie. A dziś jest pani „Agnieszka”.
Alicji Tysiąc, kiedyś tak promowanej w mediach, i której nieszczęście lewicowe media głęboko z nią przeżywały, ustami Rigamonti uświadomiono jej miejsce. „Wprost” opublikował z nią wywiad. Zamieścił kilka nieprzychylnych zdjęć. A kto z nią rozmawiał? Magdalena Rigamonti. Ta sama, która opublikowała wywiad z panią „Agnieszką”. Ciekawe, jak do niej dotarła? Obu paniom aborcji odmówił prof. Dębski.
Rigamonti w wywiadzie opublikowanym we „Wprost” uświadomiła Tysiąc, że jest „dla polityków czy feministek niechcianym dzieckiem”. Wiadomo, że dla feministek bycie „niechcianym dzieckiem” może oznaczać tylko jedno. Wygląda na to, że przychylność dla Tysiąc została terminowana. I to nie tylko przez feministki. Tysiąc nie jest już biedną, ślepnącą kobietą, która zasługuje na pomoc i wsparcie. A przecież mówi o sobie, że od sześciu lat leczy się na depresję. Rigamonti wyjaśnia: „ludzie się na Panią wkurzyli”.
Choroba kobiety i jej dorosłego syna, depresja. Teraz to wszystko dla proaborcyjnych mediów nie jest ważne. A że udostępniła swoją historię i swoje nazwisko? Przecież już dostała za to pieniądze. Zaistniała w mediach i zbiera za to ciosy. Te od „dawnych przyjaciół” muszą szczególnie boleć.
Dziś swoją historię udostępnia pani „Agnieszka”. Jej nazwisko wkrótce poznamy, choć nie wątpię, że chciałaby ona zachować je dla siebie. Jeśli dojdzie do sprawy karnej, poznamy je na pewno. Poza tym, wystarczy jeden „błąd” nieuważnego urzędnika czy dziennikarza. Przypominam, że już ukazał się raport miasta Warszawy do wglądu każdego, kto zechce przeczytać. A napisano na nim „tylko (SIC!) do użytku służbowego”. W raporcie tym znajdują się szczegóły wyglądu fizycznego pacjentki. Wygląd fizyczny jej chorego i już zmarłego synka już został wykorzystany. Cała Polska miała od tego dziecka odwracać w obrzydzeniu swe oczy?
Pani „Agnieszka” ustami swojego pełnomocnika już zapowiedziała proces przeciwko szpitalowi św. Rodziny i prof. Chazanowi. Sądzę, że powinna go wytoczyć lekarzowi z kliniki in vitro o nazwie Novum. Wątpię, czy została poinformowana na piśmie o swoich szansach na dziecko oscylujących wokół 0 %. Wątpię, czy na piśmie podano jej rodzaj wad, z którymi nierzadko muszą borykać się dzieci urodzone po in vitro. Być może p. „Agnieszka” zdecyduje się również na zaskarżenie lekarzy z Instytutu Matki i Dziecka, gdzie-jak wynika z raportu miasta Warszawa- odmówiono jej aborcji i gdzie pozostawała na badaniach, których wyniki nadeszły później, niż zapowiadano. Warto dodać, że p. Agnieszka była również kiedyś pacjentką lekarza ze szpitala Bielańskiego (gdzie dokonuje się aborcji), do którego nie chciała wracać. A może warto zaskarżyć i ten szpital z powodu odmowy aborcji? Granica 24-tygodni nie należy do „twardego prawa” i nie znajduje się w ustawie.
Tylko ile procesów i jakich pozwanych zaakceptują proaborcyjne media? Feministki już znalazły winnego, którego od ponad 10 lat szkalują, i utrudniają mu życie i pracę. Tylko jaka jest prawda? Kto maczał palce w nieszczęściu pani Agnieszki? Czy proaborcyjne media obiecają jej prawdziwą Sprawiedliwość?
Rigamonti powiedziała w wywiadzie do Tysiąc: „ja pani nic nie obiecuję”. Mam nadzieję, że niczego nie obiecano pani „Agnieszce”. Sądzę, że i ją może spotkać mniej lub bardziej przykre rozczarowanie.
foto: YouTube/Wprost
{flike}