Ale to nie tylko holenderski problem. Równolegle, w Wielkiej Brytanii, historia pewnego starszego mężczyzny z zespołem Williamsa ukazuje, że również inne kraje znajdują się na niebezpiecznej ścieżce. I że niepełnosprawność, wiek czy samotność mogą dziś decydować o tym, kto ma prawo walczyć o życie – a kto nie.
„Ja tak bardzo chcę żyć” – historia człowieka, który został prawie odłączony od szansy
Miał ponad 70 lat. Mieszkał w jednym z domów opieki w Wielkiej Brytanii. Miał zespół Williamsa – rzadką chorobę genetyczną powodującą m.in. upośledzenie intelektualne, ale też ogromną serdeczność i silną emocjonalność. Gdy trafił do szpitala z powodu zakażenia COVID-19, nikt z bliskich ani z personelu domu opieki nie mógł go odwiedzać.
W szpitalu, samotny i przestraszony, został przekonany przez personel, by podpisać dokumenty mówiące o braku resuscytacji w razie zatrzymania akcji serca (tzw. DNR – Do Not Resuscitate). Nie rozumiał w pełni, co podpisuje. Nie miał przy sobie przedstawiciela prawnego – mimo że jako osoba z niepełnosprawnością intelektualną nie miał prawa podejmować takich decyzji samodzielnie.
Po tym, jak menadżerka domu opieki w którym mieszkał odkryła w jego dokumentacji medycznej DNR, zażądała odwrócenia procesu. Szpital jednak nie chciał się wycofać, zasłaniając się „dobrem” pacjenta.
Dopiero po niemal dwóch miesiącach uporczywej i mozolnej walki, przy wsparciu prawników, interdyscyplinarnego zespołu medycznego i pracowników społecznych, zdołała unieważnić procedurę.
Gdy o wszystkim się dowiedział, miał powiedzieć tylko jedno zdanie: „Ja tak bardzo chcę żyć!”
Systemy, które decydują zamiast ludzi
Ta historia mogłaby zakończyć się inaczej. Cicho. Po cichu podpisany dokument, po cichu zatrzymane serce, po cichu zaniechanie reanimacji. Bez decyzji bliskich. Bez świadomej zgody. Bez procesu.
Brzmi znajomo?
517 przypadków z Holandii pokazuje dokładnie ten sam mechanizm – tylko na znacznie większą skalę. To nie wyjątek. To nie „błąd systemu”. To system sam w sobie zaczyna podejmować decyzje za ludzi.

Kiedy cierpienie staje się wymówką, a życie – opcją warunkową
Eutanazja miała być wyborem. Ale coraz częściej staje się opcją, którą inni wybierają za Ciebie, bo:
• jesteś stary,
• nie w pełni świadomy,
• nie masz bliskich,
• jesteś zbyt kosztowny dla systemu.
Kiedy życie człowieka zależy od tego, czy ktoś uzna je za „warte kontynuacji”, wtedy staje się warunkowe. A to już nie jest świat, który rozpoznajemy jako ludzki.
Kto następny?
Eksperci biją na alarm. W Holandii dziś legalna jest eutanazja nawet u osób z demencją, zaburzeniami psychicznymi, a nawet noworodków (według tzw. protokołu z Groningen). W 2021 roku miało miejsce 6 takich przypadków. W tym samym czasie ponad 2 tysiące przypadków eutanazji nie zostało w ogóle zgłoszonych, więc nikt nie może zweryfikować, co naprawdę się stało.
Podobne zjawiska notuje się w Kanadzie i USA. Raporty z Quebecu pokazują, że co 14. eutanazja nie była rejestrowana. W stanie Oregon lekarze potwierdzają śmierć pacjentów, nie wiedząc, co się faktycznie wydarzyło.
Nie chodzi o debatę. Chodzi o każdego z nas
To nie jest już pytanie „czy jesteś za czy przeciw eutanazji”. To pytanie:
Czy chcesz żyć w świecie, gdzie decyzje o Twoim życiu podejmuje ktoś inny – w Twoim imieniu, bez pytania?
To pytanie o Twoich rodziców. Twoje dziecko. Twoje starsze „ja”. O ludzi, którzy dziś nie mogą się bronić. Którzy mówią, jak starszy pan z Anglii:
„Ja tak bardzo chcę żyć!”
Źródło: https://lifenews.com/…